Pages

piątek, 27 grudnia 2024

Prolog

 Sama nie wiedziała, co ją obudziło. Zupełnie jakby nagle ktoś lub coś ją pacnęło w twarz. Odczuła coś jeszcze - chłód. Dziwne... Przecież zawsze przykrywała się po nos, a Endymion stanowił dla niej dodatkowe źródło ciepła. Było jej też bardzo niewygodnie, zupełnie jakby ktoś nagle zwęził na niej jej miękką i wygodną koszulę nocną. Pomacała dookoła siebie dłonią - na aksamitnej narzucie leżały płatki jakiegoś kwiatu. Kwiatu? Na aksamitnej narzucie? Przecież nigdy nie miała aksamitnej narzuty na łóżku. Nigdy z wyjątkiem... Nagle otworzyła oczy. Natychmiast zobaczyła swoje zszokowane odbicie w lustrze. Dużo młodsza twarz, Suknia przybrana czerwonymi różami, włosy uczesane w dwa koczki, brak łzy na szyi i pierścionek. Zanim zdołało do niej dotrzeć, gdzie właściwie się znajduje, do pokoju wraz z naręczem róż wpadła Berberis. 

-Serenity, dzięki Bogu... - szepnęła, po czym wypadła jak postrzelona z pokoju i krzyknęła:

-Dea, Ignis, alarm odwołany. Obudziła się! trzeba ja na nowo przygotować!

Przygotować?! Do czego właściwie miały ją przygotować? I wtedy do niej dotarło, że Berberis nazwała ja imieniem, którego używała tylko jako księżniczka przed zagładą Silver Millennium. Pytanie brzmiało co ona tu robi i jak właściwie się tu znalazła?!






poniedziałek, 19 sierpnia 2024

-4-

Chuu

Ta wojna zmieniła wszystko, zwłaszcza mnie. To, że żyję, sprawiło że inaczej postrzegam wszystko. Wszystko to, co się wydarzyło, wszystko to, co mnie wtedy ukształtowało. Cóż, niekoniecznie jestem już tą księżniczką, którą byłam. Zderzenie ze ścianą, służba u Galaxii, w końcu tak głupia śmierć sprawiła, że po odrodzeniu bardziej cenię to wszystko, czego nienawidziłam wcześniej. Może i moja planeta jest pomijana, ale wierzę że i moi poddani, tak starannie wyselekcjonowani, kiedyś znajdą swoje księżniczki w galaktyce.


Cocoon
Może i nie posiadam wielkiej mocy, jednak za sprawą walki którą stoczyłam zrozumiałam wiele rzeczy. Kiedyś nie obchodziło mnie to wszystko, co znajdowało się dookoła mnie. Nie obchodziły mnie rzeczy przyziemne. Gorzej, że nie obchodziły mnie wtedy moje podopieczne. Teraz, kiedy dostałam tak tęgie lanie i kiedy czuję języki ognia na swoich skrzydłach, choć fizycznie ich tam nie ma, wiem że istnieję dla nich. Nie wiem co się stało z tym chłopcem, którego znalazłam jako Papillon - może był moim synem, a może nie było go wcale. W każdym razie teraz moje podopieczne, moje piękne motyle, które są gotowe służyć innym księżniczkom w galaktyce, są dla mnie najważniejsze i zawsze mogą na mnie liczyć. 

Coronis 
Walka i wojna zawsze były dla mnie najważniejsze. Do czasu. Teraz najważniejsze stały się partnerstwo, przetrwanie i wspólnota. Odkąd odzyskałam skrzydła, nie rządzę już twardą ręką. Staram się wszystkich zrozumieć. Wiem, że nie jestem i nie będę idealna ale mimo wszystko staram się postępować tak, żeby Phobos i Deimos, gdziekolwiek są, były ze mnie dumne. Mam nadzieję że i one się odrodziły. Jeżeli nie, zrobię wszystko żeby księżniczka Marsa dostała swoje nowe strażniczki. 

Mau
Dźwięki dzwoneczka. Miauczenie. Kiedyś te dźwięki doprowadzały mnie do białej gorączki. Teraz cieszę się, że je słyszę. Zresztą sama staram się ich używać. Już nie zazdroszczę Lunie i Artemisowi tego, że mieli tak fascynujące przygody. Nauczyłam się cieszyć z tego że najzdolniejsi z moich podopiecznych mogą żyć tak, jak chcą. Dalej mało kto na mojej planecie rozumie ludzką mowę, jednak jest ich coraz więcej i mam nadzieję, że nie tylko dźwięki dzwoneczka i miauczenie będą tu rozbrzmiewać. 

Mermaid 
Zmieniłam się. Chyba najbardziej z nas wszystkich. Polubiłam swój wizerunek niebieskowłosej i niebieskookiej syreny. Po odrodzeniu nie chciałam wracać do mojej poprzedniej formy. Zostało to uszanowane choć początkowo brano mnie za Siren. Zresztą początkowo każdy odczuwał strach przede mną. Ale ja przestałam być tą księżniczką z wieży i wyszłam do ludzi. Teraz już wiedzą, że mogą na mnie polegać. W wodzie cały czas trwa szkolenie. Nowi strażnicy i nowe strażniczki tylko czekają na swoich podopiecznych. A i jeszcze jedno. Co prawda nie powinnam tego mówić sama, ale cieszę się że wszystkie dostałyśmy drugą szansę i że mogłyśmy wrócić.



czwartek, 21 marca 2024

-3-

 Uwierzyłyśmy jej. To był nasz największy błąd. Kolejnym było zaufanie, bo ufałyśmy jej bezgranicznie. Teraz wiemy, że nas wykorzystała. Perfidnie i bezlitośnie, ale zanim to się stało...

Każdej z nas obiecała to, czego najbardziej potrzebowałyśmy. Zemstę, opiekę, bezpieczeństwo... Stałyśmy się również wojowniczkami. Określały nas metale: aluminium, żelazo, ołów, cyna oraz metale ciężkie. One również określały kolejność ataków. Mouse, Siren, Crow, Nyanko i Papillon. W zamian za moc oddałyśmy Galaxii to, co miałyśmy najcenniejszego, jednak żadna z nas nie mogła przypuszczać, że pierwszy poważny sprawdzian, okaże się naszym końcem. Ciała obróciły się w proch, ale wszystko obserwowałyśmy z miejsca, gdzie były nasze gwiezdne ziarna. 

Nie miałyśmy nadziei na nic. Pogodziłyśmy się z zagładą. Wróciła do nas świadomość sprzed ataku Galaxii. I wstyd. Ogromny wstyd. My, strażniczki planet, na których szkoliłyśmy towarzyszy tych najpotężniejszych wojowniczek, zawiodłyśmy na całej linii. I właśnie wtedy dosięgło nas światło i wezwanie. Po raz kolejny miałyśmy szansę. Na odrodzenie i naprawę wszystkiego...




wtorek, 27 lutego 2024

-2-

 Mouse

Jej słowa docierały do mnie jak przez mgłę. Zupełnie jak gdyby ktoś owinął mi głowę watą. Zderzenie z rzeczywistością było jednak dość brutalne. Ktoś włożył mi do rąk tacę z kieliszkiem jakiegoś płynu i kazał go komuś podać. Stałam jak wryta w podłogę. Ktoś mnie szturchał, ktoś wrzeszczał, inny się śmiał. W końcu jakoś udało mi się znaleźć właściwą osobę. Podziękowała i zapytała o moje imię. W głowie miałam pustkę. Nie pamiętałam niczego. Tylko te słowa To Twoja szansa, nie zmarnuj jej i pokaż wszystkim, że nie wolno Cię ignorować... Osoba przy stoliku uśmiechnęła się, powiedziała, że dostanę nowe imię i moc o ile do niej dołączę. Zgodziłam się. Był tylko jeden warunek...

Papillon

Kiedy otworzyłam oczy leżałam na czymś, co chyba kiedyś było łąką. Teraz w każdym razie było doszczętnie spalone. Dookoła fruwały fragmenty czegoś kolorowego. Obok mnie zaś drzemało małe dziecko.  Byłam skołowana. Nie wiedziałam, co się właściwie dzieje. Nagle zobaczyłam parę złotych butów i ich złotooką właścicielkę. W dość brutalny sposób zapytała, co robię na jej ziemi i jak właściwie się nazywam. Nie wiedziałam. Na pytanie o dziecko, również nie potrafiłam udzielić odpowiedzi. Pokiwała z dezaprobatą głową. Zaproponowała mi jednak, że za spełnienie jej jednego warunku, dostanę wszystko, czego będę potrzebować. Nie miałam wyjścia...

Crow

Leciałam. Jednak nie niosły mnie skrzydła. Nie miałam ich. Dookoła mnie wirowały czarne pióra, a ja nie miałam pojęcia, dlaczego. Ba, nie miałam pojęcia kim jestem. Kiedy pióra opadły, okazało się, że nie jestem sama. Oprócz mnie na tej byłej leśnej polanie, była jakaś wojowniczka. Nie byłam zainteresowana rozmową, więc oddaliłam się w przeciwnym kierunku. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy znowu zobaczyłam ją przed sobą. Chwilę trwało, zanim zrozumiałam, że od niej nie ucieknę. Powiedziała, że podziwia moją determinację i wytrwałość. Dokładnie takiej wojowniczki potrzebowała. Mogłam się nią stać pod jednym warunkiem...

Nyanko

Pustkowie. Nic innego mnie nie otaczało. Nie było niczego i nikogo. Nikt nie odpowiadał ani na miauczenie, ani na dźwięk dzwoneczka. Szłam więc przed siebie, mając nadzieję na spotkanie kogoś. Kogokolwiek. W końcu, kiedy już się poddałam, pojawiła się ona. Była miła i współczująca. Niestety, nie rozumiała ani miauczenia, ani dzwoneczka. Popatrzyła z politowaniem na moje próby i powiedziała, że przecież mogę mówić tak samo,ja ona. Kiedy okazało się, że ma rację, zaproponowała mi współpracę. Ona zrobi ze mnie potężną wojowniczkę, a ja spełnię tylko jedno jej życzenie...

Siren

Woda. gdzie nie spojrzeć, otaczała mnie. Przyjaciel czy wróg? Bałam się jej. Jeszcze bardziej bałam się prawdy o sobie. Kompletnie nie mogłam przypomnieć sobie, kim jestem i skąd się tu wzięłam. Na szczęście, a może nieszczęście nikogo oprócz mnie nie było. Z jednym wyjątkiem. Jej postać mieniła się tak, że wręcz oślepiała. Głośno się śmiała, kiedy nie umiałam się jej przedstawić. Powiedziała, że dowiem się wszystkiego o sobie, jeżeli tylko spełnię jej mały warunek...





sobota, 24 lutego 2024

-1-

 Princess Chuu

Moją planetę charakteryzowało jedno: odcienie szarości. Stały monochromat. I dziury. Wszędzie większe i mniejsze dziury. Dla większości mieszkańców nie stanowiło to problemu. Większości, bo to ja byłam wyjątkiem. Jedyna na tej planecie mysz, która mogła przemienić się w człowieka. Księżniczka i wojowniczka wiecznie pomijanej planety. Podobnie jak kilka sąsiednich planet, moi poddani byli selekcjonowani na towarzyszy i przewodników dla wojowniczek i księżniczek innych galaktyk. Nikt jednak nie chciał mieć za towarzysza myszy... Cóż, nie było łatwo, zwłaszcza, że dochodziło do buntów i groźby nadmiaru poddanych w połączeniu z bakiem miejsca. Odpowiednie zarządzenia opóźniły to ryzyko, jednak zdarzyło się coś, co zaważyło na wszystkim. Galaxia. Stanęłam do walki, jednak ona z góry została skazana na porażkę. Zanim poczułam uderzenie plecami o ścianę, zobaczyłam, jak wszyscy moi poddani giną. Chwilę później w proch obrócił się mój talizman. Poczułam, jak opuszczają mnie siły i ogarnia mnie ciemność...

Princess Cocoon

Nie posiadałam wielkiej mocy. Mówiąc szczerze, nawet nie wiedziałam, jak ją wykorzystać. W moim bardzo pacyfistycznym królestwie nie wiedzieliśmy czym jest walka. Stawiało nas to w dość trudnej pozycji na liście potencjalnych towarzyszy. Nie obchodziło mnie to jednak. Było nam dobrze tak jak jest. Wszystko było w nas zbyt delikatne, żeby mogło to zmienić podejście do walki. Jak się okazało, ta strategia zawiodła już przy pierwszej potyczce. Wystarczyła chwila, żeby wszystko stanęło w ogniu. Próbowałam walczyć, jednak moje skrzydła szybko spłonęły. Czułam na sobie żar ognia. Zamknęłam oczy, nie chciałam patrzeć na to wszystko...

Princess Coronis

Walka. Wojna. Te dwa słowa towarzyszyły mi od zawsze. Przetrwanie. Zwycięstwo. Kolejne dwa cele. Znali to wszyscy na mojej planecie. Najsilniejsi przetrwają, najsłabsi zginą. Proste. Sama również tego przestrzegałam. Twardy reżim, ustalony porządek, skupienie na celu. Właśnie tak postępowałyśmy. Ja i dwie moje siostry. Jednak jedno wydarzenie zmieniło wszystko... Było to po odrodzeniu się wojowniczek na ziemi. Wysłałam je z misją - miały się zorientować, czy nie trzeba wysłać towarzysza dla księżniczki. Nie wróciły. Wiedziałam, że tam są i miałam im za złe zlekceważenie moich poleceń. Od tego czasu jeszcze mocniej kładłam nacisk na posłuszeństwo. Na nic się to zdało - moja armia poległa, a bez nich byłam bezsilna. Zanim ogarnął mnie mrok, pomyślałam o siostrach, choć nie powinnam...

Princess Mau

Dźwięk dzwoneczka. Miauczenie. Ale nie mowa. Odgłosy mojej planety. Ślady łap, pazurów i różnobarwnej sierści. Codzienny widok. W tym wszystkim ja. Kot o ludzkiej duszy czy człowiek o zwyczajach kota? Dopóki byli ze mną Biały i Czarna, jakoś sobie z tym radziłam. Kiedy zostali wybrani na towarzyszy jakiejś tam księżniczki, wszystko zaczęło się sypać. ikt nie rozumiał tu ludzkiej mowy, a ja z kolei miałam dosyć dzwoneczka, jedynej formy komunikacji na mojej planecie. Żyliśmy więc obok nie rozumiejąc się nawzajem. To doprowadziło nas do zguby. Nie miałam jak ich ostrzec, a oni nie mogli mi w niczym pomóc. Spadając w mrok słyszałam wyłącznie dźwięk dzwoneczków...

Princess Mermaid

Woda. Niczym nie zmącona głębia. Raj dla wszystkich morskich bytów. Od wieków przygotowywaliśmy towarzyszki dla księżniczek w jakiś sposób związanych z wodą. Czekaliśmy z niecierpliwością na możliwość wysłania ich kolejnym dwóm. Niestety... Szkolenia trwały nadal, jednak nikt o towarzyszki nie pytał. W końcu daliśmy sobie spokój, a ja opuściłam głębię. Mijały lata, nic się nie zmieniało. Miałam wrażenie, że świat o nas zapomniał. Myliłam się. Kiedy pojawiła się ona, nic nas nie mogło uratować. Kiedy zadała mi ostatni cios, poczułam, że spadam i pochłania mnie niezmierzona głębia...





wtorek, 20 lutego 2024

Prolog

 To wszystko, co się wtedy wydarzyło, było dla nas nauczką. Bolesnym przypomnieniem, że piedestał i pozycja najważniejszej osoby na planecie, nie jest dane raz na zawsze. Owszem, można popełniać mniejsze i większe błędy, jednak są takie, które pozostają niewybaczalne. Przyszedł wstyd i żal, niestety, po fakcie. Tylko, czy można jeszcze to wszystko naprawić i spojrzeć w lustro bez poczucia winy?




środa, 14 lutego 2024

Epilog

 Dookoła panuje radosny zamęt. Jest nas tak wielu, że nie jestem w stanie wyrazić swojej radości. Wszystko powoli wraca do normy. Mam nadzieję, że niedługo na tej pięknej planecie, z którą odpowiadam po raz kolejny pojawi się życie. Ale po kolei...

Księga stała się dla mnie talizmanem i inspiracją. Wiedziałam już czym muszę się kierować, żeby właściwie wykorzystać moc Srebrnego Kryształu. Skończyło się to pokonaniem i zapieczętowaniem naszego odwiecznego wroga - Chaosu. Niestety, zdołał przeniknąć do Elisionu, którego nic nie chroniło i zainfekować Złoty Kryształ. Nie miałam wyboru - musiałam zapieczętować Ziemię, dopóki Kryształ się nie zregeneruje. Uratowałam jednak wielu jej mieszkańców. To właśnie oni i ich potomkowie mnie otaczają i wśród nich znalazłam drugą połowę.

Jestem księżniczką, władam Srebrnym Kryształem, ale nie chcę powtarzać błędów moich poprzedniczek. Nie stoję na piedestale, nie alienuję się, wręcz przeciwnie - jestem taka sama, jak oni. Wiedzą o moim statusie i mocy, szanują to, jednak traktują mnie na równi z innymi. To chyba jest ten złoty środek, którego wszystkie tak usilnie szukały. Wiem, że przyszłość może pokazać, że to zły wybór, jednak wszyscy czujemy się z tym dobrze. Kiedy przyjdzie czas, przekażę księgę mojej małej córeczce. Artemis, bo tak jej daliśmy na imię, będzie wychowywana w duchu empatii i tolerancji i mam nadzieję, że kolejne pokolenia również odnajdą swoją drogę i szczęście.