Sama nie wiedziała, co ją obudziło. Zupełnie jakby nagle ktoś lub coś ją pacnęło w twarz. Odczuła coś jeszcze - chłód. Dziwne... Przecież zawsze przykrywała się po nos, a Endymion stanowił dla niej dodatkowe źródło ciepła. Było jej też bardzo niewygodnie, zupełnie jakby ktoś nagle zwęził na niej jej miękką i wygodną koszulę nocną. Pomacała dookoła siebie dłonią - na aksamitnej narzucie leżały płatki jakiegoś kwiatu. Kwiatu? Na aksamitnej narzucie? Przecież nigdy nie miała aksamitnej narzuty na łóżku. Nigdy z wyjątkiem... Nagle otworzyła oczy. Natychmiast zobaczyła swoje zszokowane odbicie w lustrze. Dużo młodsza twarz, Suknia przybrana czerwonymi różami, włosy uczesane w dwa koczki, brak łzy na szyi i pierścionek. Zanim zdołało do niej dotrzeć, gdzie właściwie się znajduje, do pokoju wraz z naręczem róż wpadła Berberis.
-Serenity, dzięki Bogu... - szepnęła, po czym wypadła jak postrzelona z pokoju i krzyknęła:
-Dea, Ignis, alarm odwołany. Obudziła się! trzeba ja na nowo przygotować!
Przygotować?! Do czego właściwie miały ją przygotować? I wtedy do niej dotarło, że Berberis nazwała ja imieniem, którego używała tylko jako księżniczka przed zagładą Silver Millennium. Pytanie brzmiało co ona tu robi i jak właściwie się tu znalazła?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz