Pages

czwartek, 21 marca 2024

-3-

 Uwierzyłyśmy jej. To był nasz największy błąd. Kolejnym było zaufanie, bo ufałyśmy jej bezgranicznie. Teraz wiemy, że nas wykorzystała. Perfidnie i bezlitośnie, ale zanim to się stało...

Każdej z nas obiecała to, czego najbardziej potrzebowałyśmy. Zemstę, opiekę, bezpieczeństwo... Stałyśmy się również wojowniczkami. Określały nas metale: aluminium, żelazo, ołów, cyna oraz metale ciężkie. One również określały kolejność ataków. Mouse, Siren, Crow, Nyanko i Papillon. W zamian za moc oddałyśmy Galaxii to, co miałyśmy najcenniejszego, jednak żadna z nas nie mogła przypuszczać, że pierwszy poważny sprawdzian, okaże się naszym końcem. Ciała obróciły się w proch, ale wszystko obserwowałyśmy z miejsca, gdzie były nasze gwiezdne ziarna. 

Nie miałyśmy nadziei na nic. Pogodziłyśmy się z zagładą. Wróciła do nas świadomość sprzed ataku Galaxii. I wstyd. Ogromny wstyd. My, strażniczki planet, na których szkoliłyśmy towarzyszy tych najpotężniejszych wojowniczek, zawiodłyśmy na całej linii. I właśnie wtedy dosięgło nas światło i wezwanie. Po raz kolejny miałyśmy szansę. Na odrodzenie i naprawę wszystkiego...




wtorek, 27 lutego 2024

-2-

 Mouse

Jej słowa docierały do mnie jak przez mgłę. Zupełnie jak gdyby ktoś owinął mi głowę watą. Zderzenie z rzeczywistością było jednak dość brutalne. Ktoś włożył mi do rąk tacę z kieliszkiem jakiegoś płynu i kazał go komuś podać. Stałam jak wryta w podłogę. Ktoś mnie szturchał, ktoś wrzeszczał, inny się śmiał. W końcu jakoś udało mi się znaleźć właściwą osobę. Podziękowała i zapytała o moje imię. W głowie miałam pustkę. Nie pamiętałam niczego. Tylko te słowa To Twoja szansa, nie zmarnuj jej i pokaż wszystkim, że nie wolno Cię ignorować... Osoba przy stoliku uśmiechnęła się, powiedziała, że dostanę nowe imię i moc o ile do niej dołączę. Zgodziłam się. Był tylko jeden warunek...

Papillon

Kiedy otworzyłam oczy leżałam na czymś, co chyba kiedyś było łąką. Teraz w każdym razie było doszczętnie spalone. Dookoła fruwały fragmenty czegoś kolorowego. Obok mnie zaś drzemało małe dziecko.  Byłam skołowana. Nie wiedziałam, co się właściwie dzieje. Nagle zobaczyłam parę złotych butów i ich złotooką właścicielkę. W dość brutalny sposób zapytała, co robię na jej ziemi i jak właściwie się nazywam. Nie wiedziałam. Na pytanie o dziecko, również nie potrafiłam udzielić odpowiedzi. Pokiwała z dezaprobatą głową. Zaproponowała mi jednak, że za spełnienie jej jednego warunku, dostanę wszystko, czego będę potrzebować. Nie miałam wyjścia...

Crow

Leciałam. Jednak nie niosły mnie skrzydła. Nie miałam ich. Dookoła mnie wirowały czarne pióra, a ja nie miałam pojęcia, dlaczego. Ba, nie miałam pojęcia kim jestem. Kiedy pióra opadły, okazało się, że nie jestem sama. Oprócz mnie na tej byłej leśnej polanie, była jakaś wojowniczka. Nie byłam zainteresowana rozmową, więc oddaliłam się w przeciwnym kierunku. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy znowu zobaczyłam ją przed sobą. Chwilę trwało, zanim zrozumiałam, że od niej nie ucieknę. Powiedziała, że podziwia moją determinację i wytrwałość. Dokładnie takiej wojowniczki potrzebowała. Mogłam się nią stać pod jednym warunkiem...

Nyanko

Pustkowie. Nic innego mnie nie otaczało. Nie było niczego i nikogo. Nikt nie odpowiadał ani na miauczenie, ani na dźwięk dzwoneczka. Szłam więc przed siebie, mając nadzieję na spotkanie kogoś. Kogokolwiek. W końcu, kiedy już się poddałam, pojawiła się ona. Była miła i współczująca. Niestety, nie rozumiała ani miauczenia, ani dzwoneczka. Popatrzyła z politowaniem na moje próby i powiedziała, że przecież mogę mówić tak samo,ja ona. Kiedy okazało się, że ma rację, zaproponowała mi współpracę. Ona zrobi ze mnie potężną wojowniczkę, a ja spełnię tylko jedno jej życzenie...

Siren

Woda. gdzie nie spojrzeć, otaczała mnie. Przyjaciel czy wróg? Bałam się jej. Jeszcze bardziej bałam się prawdy o sobie. Kompletnie nie mogłam przypomnieć sobie, kim jestem i skąd się tu wzięłam. Na szczęście, a może nieszczęście nikogo oprócz mnie nie było. Z jednym wyjątkiem. Jej postać mieniła się tak, że wręcz oślepiała. Głośno się śmiała, kiedy nie umiałam się jej przedstawić. Powiedziała, że dowiem się wszystkiego o sobie, jeżeli tylko spełnię jej mały warunek...





sobota, 24 lutego 2024

-1-

 Princess Chuu

Moją planetę charakteryzowało jedno: odcienie szarości. Stały monochromat. I dziury. Wszędzie większe i mniejsze dziury. Dla większości mieszkańców nie stanowiło to problemu. Większości, bo to ja byłam wyjątkiem. Jedyna na tej planecie mysz, która mogła przemienić się w człowieka. Księżniczka i wojowniczka wiecznie pomijanej planety. Podobnie jak kilka sąsiednich planet, moi poddani byli selekcjonowani na towarzyszy i przewodników dla wojowniczek i księżniczek innych galaktyk. Nikt jednak nie chciał mieć za towarzysza myszy... Cóż, nie było łatwo, zwłaszcza, że dochodziło do buntów i groźby nadmiaru poddanych w połączeniu z bakiem miejsca. Odpowiednie zarządzenia opóźniły to ryzyko, jednak zdarzyło się coś, co zaważyło na wszystkim. Galaxia. Stanęłam do walki, jednak ona z góry została skazana na porażkę. Zanim poczułam uderzenie plecami o ścianę, zobaczyłam, jak wszyscy moi poddani giną. Chwilę później w proch obrócił się mój talizman. Poczułam, jak opuszczają mnie siły i ogarnia mnie ciemność...

Princess Cocoon

Nie posiadałam wielkiej mocy. Mówiąc szczerze, nawet nie wiedziałam, jak ją wykorzystać. W moim bardzo pacyfistycznym królestwie nie wiedzieliśmy czym jest walka. Stawiało nas to w dość trudnej pozycji na liście potencjalnych towarzyszy. Nie obchodziło mnie to jednak. Było nam dobrze tak jak jest. Wszystko było w nas zbyt delikatne, żeby mogło to zmienić podejście do walki. Jak się okazało, ta strategia zawiodła już przy pierwszej potyczce. Wystarczyła chwila, żeby wszystko stanęło w ogniu. Próbowałam walczyć, jednak moje skrzydła szybko spłonęły. Czułam na sobie żar ognia. Zamknęłam oczy, nie chciałam patrzeć na to wszystko...

Princess Coronis

Walka. Wojna. Te dwa słowa towarzyszyły mi od zawsze. Przetrwanie. Zwycięstwo. Kolejne dwa cele. Znali to wszyscy na mojej planecie. Najsilniejsi przetrwają, najsłabsi zginą. Proste. Sama również tego przestrzegałam. Twardy reżim, ustalony porządek, skupienie na celu. Właśnie tak postępowałyśmy. Ja i dwie moje siostry. Jednak jedno wydarzenie zmieniło wszystko... Było to po odrodzeniu się wojowniczek na ziemi. Wysłałam je z misją - miały się zorientować, czy nie trzeba wysłać towarzysza dla księżniczki. Nie wróciły. Wiedziałam, że tam są i miałam im za złe zlekceważenie moich poleceń. Od tego czasu jeszcze mocniej kładłam nacisk na posłuszeństwo. Na nic się to zdało - moja armia poległa, a bez nich byłam bezsilna. Zanim ogarnął mnie mrok, pomyślałam o siostrach, choć nie powinnam...

Princess Mau

Dźwięk dzwoneczka. Miauczenie. Ale nie mowa. Odgłosy mojej planety. Ślady łap, pazurów i różnobarwnej sierści. Codzienny widok. W tym wszystkim ja. Kot o ludzkiej duszy czy człowiek o zwyczajach kota? Dopóki byli ze mną Biały i Czarna, jakoś sobie z tym radziłam. Kiedy zostali wybrani na towarzyszy jakiejś tam księżniczki, wszystko zaczęło się sypać. ikt nie rozumiał tu ludzkiej mowy, a ja z kolei miałam dosyć dzwoneczka, jedynej formy komunikacji na mojej planecie. Żyliśmy więc obok nie rozumiejąc się nawzajem. To doprowadziło nas do zguby. Nie miałam jak ich ostrzec, a oni nie mogli mi w niczym pomóc. Spadając w mrok słyszałam wyłącznie dźwięk dzwoneczków...

Princess Mermaid

Woda. Niczym nie zmącona głębia. Raj dla wszystkich morskich bytów. Od wieków przygotowywaliśmy towarzyszki dla księżniczek w jakiś sposób związanych z wodą. Czekaliśmy z niecierpliwością na możliwość wysłania ich kolejnym dwóm. Niestety... Szkolenia trwały nadal, jednak nikt o towarzyszki nie pytał. W końcu daliśmy sobie spokój, a ja opuściłam głębię. Mijały lata, nic się nie zmieniało. Miałam wrażenie, że świat o nas zapomniał. Myliłam się. Kiedy pojawiła się ona, nic nas nie mogło uratować. Kiedy zadała mi ostatni cios, poczułam, że spadam i pochłania mnie niezmierzona głębia...





wtorek, 20 lutego 2024

Prolog

 To wszystko, co się wtedy wydarzyło, było dla nas nauczką. Bolesnym przypomnieniem, że piedestał i pozycja najważniejszej osoby na planecie, nie jest dane raz na zawsze. Owszem, można popełniać mniejsze i większe błędy, jednak są takie, które pozostają niewybaczalne. Przyszedł wstyd i żal, niestety, po fakcie. Tylko, czy można jeszcze to wszystko naprawić i spojrzeć w lustro bez poczucia winy?




środa, 14 lutego 2024

Epilog

 Dookoła panuje radosny zamęt. Jest nas tak wielu, że nie jestem w stanie wyrazić swojej radości. Wszystko powoli wraca do normy. Mam nadzieję, że niedługo na tej pięknej planecie, z którą odpowiadam po raz kolejny pojawi się życie. Ale po kolei...

Księga stała się dla mnie talizmanem i inspiracją. Wiedziałam już czym muszę się kierować, żeby właściwie wykorzystać moc Srebrnego Kryształu. Skończyło się to pokonaniem i zapieczętowaniem naszego odwiecznego wroga - Chaosu. Niestety, zdołał przeniknąć do Elisionu, którego nic nie chroniło i zainfekować Złoty Kryształ. Nie miałam wyboru - musiałam zapieczętować Ziemię, dopóki Kryształ się nie zregeneruje. Uratowałam jednak wielu jej mieszkańców. To właśnie oni i ich potomkowie mnie otaczają i wśród nich znalazłam drugą połowę.

Jestem księżniczką, władam Srebrnym Kryształem, ale nie chcę powtarzać błędów moich poprzedniczek. Nie stoję na piedestale, nie alienuję się, wręcz przeciwnie - jestem taka sama, jak oni. Wiedzą o moim statusie i mocy, szanują to, jednak traktują mnie na równi z innymi. To chyba jest ten złoty środek, którego wszystkie tak usilnie szukały. Wiem, że przyszłość może pokazać, że to zły wybór, jednak wszyscy czujemy się z tym dobrze. Kiedy przyjdzie czas, przekażę księgę mojej małej córeczce. Artemis, bo tak jej daliśmy na imię, będzie wychowywana w duchu empatii i tolerancji i mam nadzieję, że kolejne pokolenia również odnajdą swoją drogę i szczęście.




niedziela, 11 lutego 2024

11. Zorza. Luna

 Niewiele z tego rozumiałam. Z jednej strony otrzymałam wyjaśnienie kim jestem i skąd się wzięłam, z drugiej jednak miałam wciąż wiele pytań bez odpowiedzi. Nie wiedziałam, co właściwie wydarzyło się, kiedy mama przegrała bitwę i dlaczego przeżyła nas tylko garstka. Chciałam dowiedzieć się też, dlaczego księga nazwała mnie tym dziwnym imieniem i słowem księżniczka. No i była również kwestia mojego piekącego czoła...

Przewróciłam kartę księgi. Zamiast słów zaczęły pojawiać się obrazy: blond włosa kobieta z kryształem w dłoniach, podpisana jako Luna; białowłosa kobieta w białej sukni z kwiatami w owych włosach i delikatnym znakiem księżyca na czole, podpisana jako Selena, Królowa Serenity; blondynka o wesołych niebieskich oczach ze złotym księżycem na czole - tu podpis głosił, że jest ko Księżniczka Serenity. Kolejne dwa obrazy przedstawiały inne wersje księżniczki - kolejno Usagi, Eternal Sailor Moon i Neo Queen Serenity. Osóbka podpisana jako Mała Dama również była wojowniczką, później stała się Queen Lady Serenity. Jej czoło również ozdabiał symbol księżyca, jednak nie tak wyraźny jak u jej poprzedniczki. Z kolei trzy kolejne osoby nie miały go. Ze zdziwieniem zauważyłam, że Mitra, Diana i Nova nie miały również tytułu księżniczki. Niestety, na tej stronie nie było wyjaśnienia...

Kolejna karta wyjaśniła mi wszystko. Ktokolwiek to pisał, ma u mnie wdzięczność. Dowiedziałam się, ż tylko władczyni lub jej następczyni jest w stanie posłużyć się Srebrnym Kryształem. Kryształem, który ma moc tworzenia, uleczenia, odrodzenia i ochrony. Mitra nie miała szansy spróbować swoich sił, mama i babcia nie miły pojęcia, jak z niego korzystać, a ja zrobiłam to nieświadomie. Jednak od tego czasu jego moc mnie chroniła. Właśnie wtedy stałam się księżniczką Serenity. Teraz tylko ode mnie zależy, jak potoczy się przyszłość. Muszę podjąć misję, którą rozpoczęła moja imienniczka przed wiekami. W księdze została już tylko jedna strona. Myślałam, że czeka na moją historię, jednak zamiast pustej kartki był jeszcze jeden obraz. Ja i moja mama na chwilę przed zagładą...




sobota, 3 lutego 2024

10. Ciemność. Nova

 Izolacja. Tak byłam wychowana. Mama nie dopuszczała myśli, że ktokolwiek się o mnie dowie, a tym bardziej, że zejdę na Ziemię. Jak to było o górze i pewnym proroku? Cóż, to spotkanie nie miało łagodnego przebiegu, a wręcz przeciwnie...

Zanim jednak do tego doszło, mama doprowadziła do kontynuacji rodu. Wybrałam mi męża spośród najlepszych wojowników. Trzeba przyznać, że był przystojny, jednak nie było pomiędzy nami uczucia. Mimo to urodziła nam się córeczka, którą od razu pokochałam. Ze strony ojca spotkała ją jednak tylko obojętność. Cóż, podobnie jak mama i babcia nie miałam najmniejszych szans stania się królową. Nie wiedziałam, czym to jest spowodowane, jednak pogodziłam się z sytuacją. Moim przeznaczeniem było bronienie królestwa.

Pamiętnego dnia dostałam od mamy wisior ze złotą gwiazdą. Nie wytłumaczyła mi niczego, przykazała jedynie, żebym go nie zdejmowała. Wkrótce po tym wyruszyła na ziemię. Miałam złe przeczucia i dlatego kazałam mojej zaufanej piastunce zabrać dziecko w bezpieczne miejsce. W beciku ukryłam Srebrny Kryształ. Kiedy wyszły, napisałam kilka słów do córki i umieściłam ten liścik w księdze, którą niedawno znalazłam. Była pusta, ale czułam, że jest w niej jakaś zawartość. Chwilę później poczułam przypływ mocy i zmieniłam się w wojowniczkę. Potem weszli oni. Moi bracia.

Wiedziałam, że mama nie żyje. Nie mogłam jednak się poddać. Nie teraz. Walczyłam z całych sił, jednak oni byli silniejsi. Gwiazda została zniszczona, Różowy Kryształ przestał istnieć. Byłam całkowicie bezbronna. Ze łzami w oczach patrzyłam jak idą  stronę miejsca, gdzie była moja córka. Mogłam już tylko krzyczeć. Oczywiście zostałam za to uderzona w twarz. Z perspektywy podłogi przypatrywałam się nieuniknionemu. I wtedy stał się cud. Potężne jasne światło odepchnęło agresorów i pochłonęło wszystko i wszystkich. Zanim się w nim rozpłynęłam poczułam radość i dumę. Moja córka dokonała niemożliwego...