Pages

sobota, 17 grudnia 2022

Rozdział 4 Żal i zgliszcza

  

Zupełnie nie wiem, jak mam nazwać to, co się wtedy wydarzyło. Nie ma na to jednego wyczerpującego określenia. Ja stałam się wrogiem numer 1, Endymion z Serenity kłócili się o wszystko, bliźniaczki płakały po kątach, a osiem wojowniczek robiło co mogło, żeby nie wyszło to poza mury pałacu. Zostałam sama. W ciąży. Owszem miałam opiekę lekarza, ale oprócz niego i pokojówki, która trzy razy dziennie przynosiła mi posiłki, nie widywałam nikogo. Nie mogłam również wyjść gdziekolwiek. Byłam więźniem. Myślałam, że coś się zmieni po porodzie. Niestety, wtedy było jeszcze gorzej.

Moja córeczka urodziła się w środku nocy. Była śliczna. Kiedy tylko spojrzałam w jej ogromne niebieskie oczka, poczułam oprócz miłości przypływ nadziei. W tamtej chwili myślałam tylko o tym, jak będzie wyglądało nasze dalsze życie – gdzie będziemy mieszkać i czy mała pozna swojego ojca i rodzeństwo. Pomyślałam, że cokolwiek się zdarzy, my już zawsze będziemy tymi dwiema, o których Endymion nie zapomni. Trwało to do chwili, w której zmęczona usnęłam. Cztery cudowne godziny. Obudziła mnie cisza i wzrok. Który zdawał się parzyć moją skórę. Serenity.

Do tej pory zadaję sobie pytanie, jak mogłam być tak naiwna i nierozważna? Jak mogłam nie zauważyć, że wszystko, co się stało, to była robota ojca? Zgliszcza, bo to zostało z królestwa mojej siostry były w dużej mierze winą mojego tchórzostwa. Nie tego chciałam... Ale po kolei. Kiedy się obudziłam, byłam w pokoju sama. Nigdzie nie było mojego dziecka. Wtedy dowiedziałam się o planie Serenity – to ona wychowa małą Eos, bo tak jej dała na imię, jak swoją własną córkę. Ja miałam zniknąć. Oczywiście, jeżeli moja moc byłaby potrzebna, to mnie znajdą. Kiedy zapytałam ją, dlaczego mi to robi, otrzymałam odpowiedź „bo mogę”. Dla Serenity byłam żebraczką, która chciała sobie urządzić życie jej kosztem. I rzeczywiście się tak czułam. O ile z koniecznością opuszczenia pałacu się pogodziłam, to nie mogłam się pogodzić z koniecznością zostawienia tam mojej córki. Niestety, nie mogłam się nawet zbliżyć do jej pokoiku. Dużo wtedy płakałam i chyba właśnie to sprawiło, że pewnego dnia usłyszała mnie Kousagi, która umożliwiła mi wizytę u małej. Kiedy tylko wyjęłam ją z kołyski już wiedziałam, że jej tam nie zostawię. Nie wiedziałam tylko jak mam się z nią wymknąć z pałacu i gdzie się ukryć. Nagle poczułam, że się unoszę. Spowijała mnie tęczowa bańka. Byłam bezpieczna. Po chwili stałam w znajomym otoczeniu. Nie był to pałac, który zamieszkiwałam przed wiekami, ale domek, w którym uwielbialiśmy się z Endymionem ukrywać przed obowiązkami. Jak się jednak okazało, nie byłam tam sama z córką. Miałam pasażera na gapę – księżniczkę Usagi. Najgorsze było to, że nie mogłam jej odesłać do domu. Musiała zostać ze mną.

Minęło kilka lat. Byłyśmy odizolowane na tyle skutecznie, że nie docierały do nas żadne wieści ze świata. Jednak pewnego dnia... Do dzisiaj nie wiem kto mnie przeniósł do tego, co zostało z pałacu. Wojowniczki nie żyły, nigdzie nie było widać Endymiona, a Serenity... Byłam wstrząśnięta, kiedy tylko ją zobaczyłam. Oczy wypełnione złem, niemal czarne, czarna suknia i to, co mnie przestraszyło najbardziej – czarny półksiężyc na jej czole. Ucieszyłam się, że Usagi jak i Stella (bo takie nadałam imię mojej córce) są bezpieczne i nie widzą tego wszystkiego. Jednak widziałam też jego, a właściwie jego kolejne wcielenie. Człowieka, który chełpił się zabiciem Endymiona. Człowieka, który ogłosił się królem galaktyki, czyli świata i okolic. Tartara. A właściwie nie Tartara, a samego Chaosa. On jeszcze tego nie wiedział, ale ja tak. Serenity nie mogła go pokonać bez zniszczenia wszystkiego i wszystkich. Ja mogłam poświęcając tylko siebie i nie miałam wyjścia. Musiałam to zrobić. Zadawałam sobie tylko pytanie, jak mam to zrobić i jednocześnie wszystko naprawić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz