Pages

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 3

Wybaczcie mi tak długie jak na mnie milczenie. Nie chciałam żeby tak wyszło, ale cóż...  Life is brutal...

PS. Van, właśnie o to chodziło żeby połączyć dwie rzeczy pozornie różne. Mi to się już nie raz udało. Tobie też wyjdzie ;)
____________________________

Stres jej nie służył. Wiedziała, że nie wolno się jej denerwować. Zwłaszcza teraz, kiedy spodziewała się dziecka. Cała ta sytuacja ją przerastała. Potrzebowała jego wsparcia, mimo wszystko. Huśtawka nastrojów dawała się jej we znaki. Może dlatego zareagowała ostrzej niż chciała. Może dlatego wyjechał.

Drobiazg. Przynajmniej dla niej. Pierścionek, który jej kiedyś podarował, jako symbol ich wiecznej miłości. Zdjęła go. Musiała. Jej szczupłe zazwyczaj palce teraz wyglądały jak parówki. Zresztą sama się tak czuła. Miała już dosyć tego wszystkiego. I właśnie w takim nastroju ją zastał. Kiedy zapytał, dlaczego go zdjęła po prostu wybuchła...

Do tej pory miała przed oczami wyraz jego twarzy. Do tej pory żałowała tych wypowiedzianych lekkomyślnie słów. Powiedziała, żeby zostawił ją samą. Żeby się do niej nie zbliżał. Ku jej zaskoczeniu dostosował się. Czyli wyszło na odwrót, zupełnie nie tak, jak to sobie wyobrażała. Odgłos spokojnie zamykanych drzwi dźwięczał w jej uszach. Później mogła już tylko oglądać jego sylwetkę coraz bardziej oddalającą się...

Patrzyła w okno. Robiła tak już od jakiegoś czasu. Dokładnie od chwili jego odejścia. Ściskała w dłoni ten pierścionek, który stał się powodem ich rozłąki. Drugą położyła na swoim wydatnym brzuchu. Myślami i cichutkim nuceniem próbowała uspokoić swoją nienarodzoną córkę. Z tym, że chyba tylko Endymion miał na nią jakikolwiek wpływ. Bała się. Głównie tego, że będzie sama w chwili, kiedy ona przyjdzie na świat...

W końcu zasnęła. Tak, jak siedziała. Na leżance przy oknie. Nie słyszała, kiedy się przy niej zjawił. Był teraz tak blisko... Przypatrywał się jej z mieszanką miłości i rozczulenia. I czekał. Cierpliwie czekał aż otworzy oczy...

Niespodziewanie otoczył ją zapach róż. Przez sen wyciągnęła dłoń w kierunku zapachu. Natrafiła na jakąś przeszkodę. Coś, co było jej doskonale znane. Otworzyła szeroko oczy. Stał tuż przy niej i się uśmiechał. Wszystkie jej obawy w jednej chwili się rozwiały. Kiedy był przy niej, wiedziała, że nic złego już jej nie spotka. Na nadgarstku zaś lśniła delikatna bransoletka z różyczkami...


1 komentarz:

  1. no cóż i tutaj też kiedyś to musiało nastąpić że będzie trzeba co raz dłużej czekać na kolejny rozdział :) rozdział ładny i czekam na ciąg dalszy no i oczywiście bardzo serdecznie pozdrawiam :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń