Maybe nightfall darkens skies
And maybe teardrops stain our eyes
But may the slightest light
Start a fire...
Wiedziała wszystko. Miała tą świadomość, że tylko ona sobie cokolwiek przypomniała. A było tego sporo. Dokładnie znała historię Serenity i Endymiona, historię ich miłości tak brutalnie przerwanej... Zresztą sama jej wtedy zasmakowała. Wraz z Kunzite pisali swoje rozdziały. Ale to przeszłość. Teraz była wojowniczką, która musiała działać incognito. Tak bardzo chciała się komuś z tego zwierzyć, ale nie mogła. To musiało pozostać tajemnicą.
Kochała siatkówkę. To było coś dla niej. W tej dyscyplinie sportu mogła się spełniać i przy okazji rozładowywać swój zły nastrój. Potrzeba rozmowy, która nie mogła się odbyć sprawiała, że była coraz lepsza w grze. Tyle, że to niczego nie zmieniało. Technikę miała dobrą, tak przynajmniej twierdził jej trener. Jednak zamiast grać zespołowo, stała się indywidualistką. Tego z kolei nie mogły jej darować koleżanki z zespołu. Stopniowo się od siebie oddalały. W końcu nie pozostało nic innego, jak zarzucić treningi. Jednak wtedy z kolei przychodziły wspomnienia...
Tak bardzo jej ich brakowało. Niekończących się rozmów na każdy temat, balów, podróży... Niestety, tego już nie będzie. To niemożliwe. Artemis mówił jej, że to, co było, w tej chwili jest tylko wspomnieniem i stertą gruzu. Wspomniał też, że wszystkie się odrodziły. Nie wspomniał jednak, gdzie są. Chciała je odszukać, zwłaszcza jedną z nich, ale jej biały towarzysz ją przed tym powstrzymywał. Mówił, że wszystko się wyjaśni w swoim czasie. Tyle, że cierpliwość, którą miała jako księżniczka Wenus, tutaj nieszczególnie działała. Wiedziała, że dzięki jednemu przedmiotowi może je szybko odszukać. Tylko, że jej puderniczka gdzieś zniknęła. Musiała więc czekać. A tego nie lubiła...
Któregoś dnia Artemis kazał się jej zmienić w wojowniczkę. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Nie miała pomysłu, jak ma to zrobić bez puderniczki. Wtedy kocur podał jej długopis. Wzięła go do ręki i zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła pomyślała, że to niemożliwe. Miała na sobie ten sam mundurek, w którym kiedyś broniła księżniczki. Popatrzyła na Artemisa, który tajemniczo się uśmiechnął i polecił, żeby poszła za nim. Kiedy dotarła na miejsce i przegoniła wroga ze zdziwieniem dostrzegła swoje dawne towarzyszki. Niestety nie poznawały jej. Jedyną osobą, która patrzyła na nią z rozpoznaniem była wojowniczka, która nigdy nie miała się pojawić. Te oczy i włosy... Tak, to była Serenity, tylko, że nic o tym nie wiedziała. Już chciała stamtąd odejść, kiedy zobaczyła w tych oczach coś, co ją niemal wmurowało w ziemię. Ten sam wyraz sympatii i rozpoznania, oraz coś nowego. Podziw. Księżniczka była jej fanką. Jej, Sailor V. To sprawiło, że płomień nadziei, który zdawał się wygasać zapłonął jasnym światłem. Została...
mam nadzieję że nie będzie przez cały czas tak spokojne to opko ? :) czekam na jakieś akcje :) pozdrawiam fanka 12 :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że piszesz coś co jest znane na swój sposób i w dodatku z każdego punktu widzenia. Pozwala to jakoś głębiej na to wszystko spojrzeć :)
OdpowiedzUsuń