Saphir odnosił tryumf. Mały, ale zawsze. Posiadł moc planety, na której spędził całe życie. Jak dobrze pójdzie, to pozbędzie się jednocześnie i Daglesis i Diamanda. Teraz, kiedy widział go ukrytego za drzewami z miną jednocześnie przerażoną jak i nieustępliwą oraz z mordem w oczach, już wiedział. Jego brat się zakochał. Z tym, że nie będzie mu dane zasmakować pełni tej miłości. Odbierze mu to, co kiedyś brat zabrał jemu. On też kiedyś pokochał. Z całego serca. Tyle, że Diamand to zniszczył. Potem nie potrafił już nikogo pokochać. Patrzył na brata i wzrastała w nim nienawiść do niego. To sprawiło, że spotęgował w sobie własną moc. Teraz, kiedy się połączyły czuł, że nic nie może go zatrzymać. Zaczął wściekle atakować wojowniczki naprzeciw siebie. Żadna nie miała z nim szans. No i miał jeszcze Selenitasa. Był tak zmanipulowany, że nie martwił się o zgładzenie Margarety. Mógł zając się teraz Serenity. Im dłużej patrzył wprost w jej wystraszone błękitne oczy, tym bardziej był zdeterminowany. Tak, kiedyś był w niej szaleńczo zakochany. Nie przewidział jednak, że to uczucie podepcze jego brat. Diamand jednak tylko ją wykorzystał. W sumie nie ja fizycznie, tylko jej wizerunek. Przerobił to na swoją modłę, ponaginał fakty. Kiedy jednak on, czyli Saphir, się zorientował, było za późno. Ogłoszono jej zaręczyny z Endymionem, księciem ziemi. Z tym nie mógł się już pogodzić. Wiedział, że zostało mu już tylko jedno. Szedł w jej kierunku. Nagle jednak coś przykuło jego uwagę. Margareta. Ona też to zauważyła. Widział, że chciała mu przeszkodzić. Machnął ręką miotając czarne błyskawice. Ku jego zdziwieniu nie trafiły one w wojowniczkę. Kiedy zobaczył kto stoi przed nią jego wściekłość jeszcze bardziej wzrosła. Jakim cudem Selenitas stał przed nim przyjmując na siebie atak przeznaczony dla kogoś innego? Odpowiedź była wypisana w jego oczach. Wpatrywał się nimi z miłością w Margaretę szepcząc jej imię. Kiedy skonał ona wiedziała już kim był. padła przed nim na kolana i płakała. Saphir zdusił w sobie współczucie. Bez mrugnięcia okiem pozbawił i ją życia. Teraz została już tylko Serenity...
Nie mogli nic zrobić. Mogli tylko stać z boku i obserwować jak giną jedna po drugiej. Yaten i Taiki siłą powstrzymali Seyię. Był bezbronny, oni też. Z kolei żaden z dawnych generałów ani żadna z kuzynek nie mieli odwagi użyć swojej mocy. Strach był zbyt wielki. Mimo, że każda z wojowniczek była im droga, nie ugięli się przed pokusą. Nie mogli ryzykować, że również staną po stronie zła. Pozostało im tylko czekać na to, co się wydarzy ocierając stale płynące po policzkach łzy bezsilności...
Anne wiedziała, że Lily jest w niebezpieczeństwie. Czuła to. Mimo, że nie była jej rodzoną córką, to więź, która je łączyła była jeszcze silniejsza niż gdyby ją urodziła. Patrzyła teraz na Petz. Ona również się martwiła. Nie tyle o Lily, co o swoje siostry. Anne wiedziała, że również podświadomie myśli o Saphirze. Niestety, nie umiała jej pomóc. Żeby nie myśleć o tym cały czas, zaczęła czytać książkę. Musiała podczas tej czynności zasnąć, ponieważ nagle zobaczyła przed sobą Królową Selenę. Anne nie mogła wydusić z siebie ani słowa, natomiast Królowa swoim łagodnym tonem zaczęła mówić:
- Annabelle, to, co kiedyś zrobiłaś i tak musiałoby się wydarzyć prędzej czy później. Swoje winy odkupiłaś, kiedy zajęłaś się Serenity jak matka. Ona zawsze będzie Cię tak postrzegać. Może kiedyś pozna prawdę o przeszłości, ale i tak zawsze będziesz dla niej mamą, tą, która ją przygarnęła i opiekowała się nią wtedy, kiedy tego potrzebowała. Nie martw się o nią. Walka trwa, ale ona da sobie radę. Jest silniejsza niż myślisz...
W tym momencie Anne otworzyła oczy. Już się nie zamartwiała. Teraz czekała tylko na wyniki walki...
Lily była przerażona. Nie umiała walczyć. Nawet nie chciała. Wiedziała jednak, że została już tylko ona. I że od niej zależeć będzie wszystko. Skupiła wszystkie swoje myśli. Srebrny Kryształ lśnił teraz w Sierpie. Nie przypominał jednak ani kwiatu lotosu, ani kulki. Nie miał również kształtu łzy. Teraz wyglądał jak wieloramienna gwiazda,która emitowała jasne światło. Światło to dosięgło Saphira i unieruchomiło go. Widziała jego zdziwioną minę. Zamknęła oczy. Czuła w sobie moc znacznie większą o tej, którą miała jeszcze niedawno. Kiedy znów spojrzała w kierunku przeciwnika, jego już nie było. Została tylko kulka mocy, która natychmiast wniknęła w kryształ leżący obok nieprzytomnej Luny. Po chwili kryształ zniknął. Ona z kolei zaczęła się unosić. Sierp stopił się ze Srebrnym Kryształem w jedno. Patrzyła teraz z góry na wszystko. Ziemia zaczęła się zmieniać. Wszyscy odzyskali życie. Ona z kolei coraz bardziej oddalała się od nich, mimo, że chciała z nimi zostać. Znów zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła stała tam, gdzie przed przeniesieniem na ziemię. Miała na sobie również tą samą sukienkę. Poza nią nie było tu nikogo, jednak zamiast ciszy usłyszała słowa: Jedna dusza w dwóch ciałach... Albo ty, albo ona... Jak będzie? Ty wyboru dokonaj...
uuuu.... no ładnie... Końcówka wymiata :) Podoba mi się bardzo, ale zarazem potwornie nie podoba :P
OdpowiedzUsuńPoza tym dynamicznie, ale wciąż jestem zwolenniczką bogatszych opisów xD
super i czekam na więcej :) pozdrawiam fanka 12
OdpowiedzUsuń