Małe wyjaśnienie - znów pojawi się postać z mangi. Kto to będzie - odpowiedź pod koniec rozdziału. Dla nieznających mangi, ale chcących się dowiedzieć czegoś więcej - postać ta pojawiła się pod koniec ostatniego tomu.
Powoli, acz nieubłaganie zbliżamy się do końca opowiadania i wyjaśnienia wszystkich zagadek i niepewności. Spokojnie, jeszcze kilka rozdziałów chcę napisać, dlatego nie będę się tu rozpisywać. Mam nadzieję, że wybaczycie mi te krótkie rozdzialiki ;)
Tymczasem miłej lektury życzę :)
___________________________________________________
A więc stało się. Wszystkie insygnia władzy się pojawiły. Luna zerknęła za okno. Miasto zaczęło się zmieniać, mimo, że Lily nie została jeszcze królową. Wiedziała, że mato również jakiś związek z Usagi. Wszystko wskazywało na to, że siostry przebudziły swą moc. Również ona zaczęła odczuwać skutki tej przemiany. Teraz zarówno ona, jak i Artemis byli ludźmi. Chyba z niczego do tej pory tak się nie cieszyła. Teraz nie musiała się już kryć. Ona też ma moc. Może i nie dorównuje nią wojowniczkom, ale może okazać się przydatna. Gdyby jeszcze tylko... W pewnej chwili pomyślała o Dianie. Ta mała irytująca, wszystkowiedząca wróżka mogła być więcej niż przydatna... Niewiele myśląc przywołała ją. Pojawiła się jak zwykle rozkojarzona.
- Hej, kto mnie wzywał? Lily? Margareta? - wróżka rozglądała się dookoła. Nagle tuż przed nią stanęła niebieskooka brunetka.
- Ja Cię wołałam - powiedziała Luna.
- Ja, czyli kto? - Diana przypatrywała się jej z niepokojem. Już czuła, że dziewczyna zaczyna działać jej na nerwy. Było to tak znajome uczucie, że sama nie chciała w to wierzyć. Jednak kiedy nieznajoma się przedstawiła, całkowicie zbiła ją z pantałyku.
- Luna, ty wyrośnięty insekcie. - prychnęła ze złością. Diana obejrzała ja sobie ze wszystkich stron. Musiała przyznać, że ten czarny sierściuch stał się nawet dość ładną dziewczyną. Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, Luna przeszła do rzeczy. - Mam dla Ciebie propozycję. Taką z cyklu nie do odrzucenia.
Dianę zatkało. O ile zawsze miała w zanadrzu jakąś ripostę, teraz zwyczajnie ie wiedziała, co ma powiedzieć. W końcu wykrztusiła:
- No to zamieniam się w słuch...
Saphir wiedział, że ma go w garści. Selenitas mimo wszystko był słaby. Trudno go było tym razem złamać, ale się mu to w końcu udało. Patrzył teraz na swoją marionetkę jak na robaka. Już zdążył go odseparować od wspomnień związanych z Margaretą. Pozostało teraz tylko nakłonić go do wystąpienia przeciwko niej. To już będzie proste. Problem polegał jednak na tym, że Usagi najprawdopodobniej nic o nim nie wiedziała. Ona również o nie pamięta. Plan był coraz bardziej zagmatwany. Saphir wiedział jednak, że mimo tych paru niedociągnięć, ma on szansę powodzenia. Teraz, kiedy miał Kryształ Nemesis oraz Selenitasa jego szanse znacznie wzrosły. Wziął do ręki zaadresowaną kopertę. Uśmiechnął się szeroko. Tak, to powinno przywrócić pamięć księżniczce Margarecie. Pozostało mu już tylko dopilnować, aby przesyłka trafiła do adresatki.
Ciągle słyszała ten łagodny głos. Wołał ją. Otoczyła ją srebrzysta mgła. Po chwili pojawiła się ona. Patrzyła na nią oczyma o niezwykłym kolorze. Nie był to ani fioletowy, ani niebieski. Z to jaśniały jak dwie gwiazdy. Postać była nieduża. Usagi przypomniało się, że kiedyś już widziała podobnego wzrostu postać. Na księżycu, gdzie wylądowała już jako wojowniczka. Jednak teraz ta postać była zupełnie inna. Nieznajoma, a jednak bliska. Usagi wyciągnęła do niej dłonie i zapytała:
- Kim jesteś?
Postać się uśmiechnęła, po czym odpowiedziała łagodnym głosem:
- Jestem Strażniczką twej mocy oraz opiekunką wszystkich galaktyk we wszechświecie. Zwą mnie również Światłem Wieczności. Istnieję również pod imieniem Lucis.
- Mojej... mocy? - Usagi zaczęła się jąkać. - Ale...ale przecież ja... ja nigdy...
- Margareto, ta moc zawsze była Ci pisana. O ile Serenity miała panować nad ziemią i księżycem, o tyle ty miałaś stać się wojowniczką. Tą, która ma w swojej mocy broń ostateczną. Ty możesz wszystko, włącznie z niszczeniem i tworzeniem planet i gwiazd.
- Ale... przecież ja nigdy nie chciałam być wojowniczką. Nigdy nie lubiłam walki. Nie nadaję się do tego. - broniła się Usagi
- Uwierz mi, nie ma nikogo lepszego na Twoje miejsce. A doświadczenie, które zebrałaś, pomoże Ci w podejmowaniu decyzji. Uwierz w siebie. Bez Ciebie mnie by tu nie było. Jestem w końcu częścią Ciebie... - widząc wahanie Usagi dodała - Proszę, przypomnij sobie, jak się przedstawiałaś jako wojowniczka z księżyca...
- Wojowniczka o miłość i sprawiedliwość... - wyszeptała Usagi nadal niewiele z tego rozumiejąc.
- Właśnie. Proszę Cię, nie walcz z tą mocą, tylko ją przyjmij - Lucis była na wysokości jej oczu. - Zamknij oczy. - Kiedy Usagi to zrobiła, Lucis przytknęła końcówkę swojego berła do jej czoła. Złoty półksiężyc zmienił się w złotą ośmioramienną gwiazdę. - Otwórz oczy i idź, Wojowniczko Kosmosu...
Srebrzysta mgła zniknęła. Usagi stała teraz naprzeciw lustra. Kiedy zobaczyła swoje odbicie, zaniemówiła. Jej oczy były dokładnie takiego samego koloru, jak Lucis, włosy natomiast przypominały kolorem włosy Królowej Seleny. Koczki zaś były w kształcie serc. Usagi z niedowierzaniem odsunęła się od niego. Jedynym słowem, jakie wydobywało się z jej ust było ciche "Nie"...
aż minka mi się zasmuciła na wieść że co raz bliżej jest do końca tego opowiadania tak się do niego przywiązałam :) no ale cóż wszystko co dobre kiedyś musi się z kończyć ale jeszcze pozostało ci kolka rozdziałów więc niecierpliwie czekam na nie i gorąco pozdrawiam i życzę dużo weny :) fanka 12
OdpowiedzUsuńlubię jak pojawiają się postacie z mangi ^^
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak to wszystko zakończysz?
Ja bym chciała moje chociaż jedno zakończyć :( Szczególnie, że od wielu lat znam zakończenie do obu moich osobistych blogów... W tym w jednym jest też zaczerpnięty motyw z mangi związany z postacią, którą dziś wprowadziłaś:)