Pages

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 47

Krótkie i trochę chaotyczne, ale z tą weną chwilowo nie jestem w stanie niczego sensowniejszego popełnić...

Miłej lektury, smacznego jajka i mokrego dyngusa życzę :)
______________________________________________________
Wpatrywała się w jego oczy. Widziała w nich miłość i obietnicę. Wiedziała, że nic się nie zmieniło w kwestii Gisele. Problem polegał jednak na czymś innym. Seyia i Yaten. Nie mogła tak po prostu pozwolić na odsunięcie ich od dzieci. Ich dzieci. Tak samo dziewczynki, jak i ich biologiczni ojcowie mieli prawo do siebie. Tylko... Tak. Cały czas zastanawiała się, jak to pogodzić. Wiedząc, że nie wymyśli niczego sensownego. chwilowo się poddała. Opuściła głowę i przymknęła oczy. Po krótkiej chwili usłyszała jego szept:
- Lily, jesteśmy z powrotem w domu.
Westchnęła. Jeszcze raz spojrzała mu w oczy, ale nie powiedziała ani słowa. Delikatnie wyswobodziła się z jego objęć. Sama nie wiedziała, co chce zrobić. W końcu poszła do kuchni. Pomyślała, że kubek dobrej herbaty pomoże jej zrozumieć kilka niuansów całej sytuacji. Nagle jej wzrok przykuło zdjęcie z przyszłości. Poczuła, jakby dostała czymś w głowę. Oprócz znajomych postaci nie było nikogo nowego. Co w takim układzie stało się z Gisele i Aurorą? Miała na te temat jakieś niejasne przeczucie... Poczuła strach. Czy nie będzie jej dane poznać tej małej dziewczynki, którą pamiętała jak przez mgłę? Ona sama to był najmniejszy problem. Bardziej bała się o Margaretę. Utrata kolejnego dziecka... Gdyby tylko mogła zajrzeć w przyszłość... Gdyby tylko mogła zobaczyć, co tak naprawdę się z nimi stanie... Miała taką możliwość, jednak wiedziała, że ta wiedza w niczym jej nie pomoże. Nie może się kierować tym w życiu. Usagi tak zrobiła... 
Mamoru obserwował Lily. Wiedział, że od momentu powrotu z Elisionu jest jakaś inna. Bliskość, którą czuł jeszcze przed chwilą zmieniała się w coraz dłuższy dystans. Czuł, że ma to coś wspólnego z Gisele i Aurorą. Było coś, co nie dawało jej spokoju. Wiedział, co. Helios nie mógł powiedzieć jej całej prawdy. Nie mógł powiedzieć, że Seyia i Yaten mieli się nigdy nie dowiedzieć o istnieniu dziewczynek. Królowa Selena wiedziała, jakie to mogło wywołać problemy. W tamtych czasach,kiedy wojna wisiała w powietrzu, jedynym rozsądnym wyborem było przekazanie dzieci Serenity i odesłanie jej w bezpieczne miejsce. Oficjalnie zarówno ona, jak i on sam mieli zostać uznanymi za zmarłych. Margareta miała wtedy oficjalnie przejąć władzę. Wszystko szło dobrze aż do balu, po którym mieli się pobrać. Do tej pory nie wiedział kto ich wydał. Dziewczynki co prawda były bezpieczne, ale... Nikt nie mógł i nadal nie może przewidzieć, co się stanie, kiedy wreszcie znajdą się w objęciach matek. Helios go ostrzegał przed tym. Teraz sytuacja się jeszcze bardziej skomplikowała. Teraz nie mogą tak po prostu zniknąć. Zresztą Lily chciała oddać Aurorę Usagi, co jeszcze bardziej gmatwało już i tak zawiłą sytuację. Każda próba rozwikłania tego mogła spowodować czyjeś cierpienie. Nie było jednego dobrego wyjścia... Nagle zauważył, że Lily intensywnie wpatruje się w zdjęcie z przyszłości. Najpierw na jej twarzy było widoczne zdziwienie, później niedowierzanie, a na samym końcu smutek. Spojrzał na nie przez ramię. W mig zrozumiał. Nic nie mówiąc objął Lily. Widział, że to marne pocieszenie, ale... Tylko co się stało z tą dwójką? Wiedział, że tylko jedna osoba może mu to wyjaśnić.  Musiał poważnie porozmawiać z Heliosem. I to jak najszybciej...

Luna biegła co tchu. Sytuacja była bardzo poważna. Wszystkie wojowniczki, oprócz Saturna i Plutona były jak marionetki. Bała się. Tak jeszcze nigdy nie było. Nie znała wroga, po raz pierwszy nie mogła liczyć na nikogo prócz siebie. Kiedy przed chwilą zobaczyła Usagi pojęła całą grozę sytuacji. Gdyby nie miała świadomości, że Lily... Tylko ona mogła je uzdrowić. Wiedziała, że teraz przeżywa trudne chwile, że ma tysiąc innych zmartwień na głownie, ale nie znała drugiej tak silnej osoby. Biegnąc tak nie zauważyła stojącego na jej drodze mężczyzny. Trochę się poturbowała. Mężczyzna jednak podniósł ją z ziemi.Otworzyła dotąd zamknięte oczy i ujrzała Diamanda.
- Luna?! Gdzie ty tak pędzisz?
- Do... Do Lily...- - wykrztusiła. - Diamandzie, sytuacja jest bardzo poważna. Ktoś manipuluje umysłami wojowniczek i Usagi... Ja, ja nie wiem...
- Ale ja wiem - przerwał jej Diamand, po czym cały czas ją trzymając skierował się w stronę bloku Lily. 

2 komentarze:

  1. napięcie rośnie z każdym kolejnym rozdziałem i mam nadzieję że uda ci się jak najszybciej dać ciąg dalszy :) pozdrawiam i życzę wesołych i zdrowych świąt oraz smacznego jajka i mokrego dyngusa :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
  2. Wesołego Alleluja!:)
    Ładny prezent :) Wiesz, że chyba wczoraj się zastanawiałam nad kwestią zdjęcia? I dziewczynek? Widzisz, czasem czytasz mi w myślach :P
    Jestem ciekawa jakie to konkretne problemy mogły z tego wyniknąć że SiY mieli się nie dowiedzieć o dzieciach swoich... A Sere i Endo mieli zniknąć... Jest to bardzo ciekawe :) Czekam z niecierpliwością na nowe informacje :D

    OdpowiedzUsuń