Pages

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 6

Uciekła im. Po raz pierwszy postawiła na swoim i zwiała. Wiedziała, że i Di, i Emi, zwłaszcza ona, się wściekną. Kiedyś nie miała tyle odwagi. Marzenia o balu na księżycu... Odwiedziny u cioci Seleny, niekończące rozmowy z Serenity i przygody z Margaretą. Do dziś pamiętała eskapadę na kraniec królestwa. Skąd miały wiedzieć, że tylko na Mare Serenitas jest atmosfera, w której można żyć. Oj, gniewała się wtedy ciocia na nie. Lubiła tą zwariowaną kuzynkę. Serenity z kolei była w jej odczuciu oazą spokoju. No i najlepszą przyjaciółką, jaką można było sobie wyobrazić. Niestety, ani Emi, ani Di nie dostali zaproszeń na bal. Ona była prawowitą dziedziczką tronu Królestwa Nemesis. Pojawił się jednak Wiseman. Tak namącił w głowach jej kuzynostwu, że ci najpierw zamordowali jej rodzinę, a później ją samą uwięzili. Po katastrofie na księżycu oni przejęli władzę na Nemesis. Ona z kolei odrodziła się jako... brat Diamanda. Saphir. Wiseman chyba wiedział, kim naprawdę jest i z całą bezwzględnością... Zamknęła oczy. Nie chciała pamiętać. Odrodziła się znowu. Na jej nieszczęście Di, Emi i reszta również. Gdyby tylko nie powrócił Wiseman... Tam groziło jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Teraz była na ziemi. Pozostało tylko odnaleźć Serenity lub Margaretę. One jej pomogą. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Białe niczym śnieg włosy do ramion oraz czarne jak noc oczy.
- Dasz radę Dafne. Nie masz innego wyjścia. - szepnęła do siebie, po czym wyszła z toalety. Postanowiła udać się najpierw do parku. Tam się zastanowi, co ma dalej robić.

Tego ranka Lily wstała wyjątkowo wcześnie. Mamoru i Chibi Chibi jeszcze spali. Ona natomiast najpierw zadzwoniła do Holandii. Niestety, mamy nie było, za to pogadała chwilę z Agnes. Brakowało jej tych rozmów. Kiedyś tak nie było. Trzymały się w siódemkę. Ona, Margareta, Olivia, Berberis, Nehelenia, Galaxis i Dafne. Zwłaszcza z tą ostatnią dużo rozmawiały. Nie miały przed sobą żadnych sekretów. Agnes była do niej podobna. Oczywiście tylko z charakteru. Maiken przypominała jej zawsze wycofaną Galaxis. Paul z kolei łączył w sobie cechy Olivii i Berberis, a Jossi to cała Nehi, szczególnie jeżeli chodzi o upodobanie do słodyczy. Popatrzyła na zdjęcie. Tak, była tam mimo wszystko szczęśliwa. W międzyczasie przygotowała śniadanie i zadzwoniła do Olivii. Teraz musiała się jeszcze zastanowić, jak ma przekazać Chibi Chibi Usagi. Przecież nie mogła tak po prostu zostawić jej na progu. No i jeszcze ta trójka ni t kobiet, ni to mężczyzn. Tą sprawę też trzeba jakoś załatwić. Zrobiła kawę. Musiała przyznać, że nie jest to taka kawa, jaką piła w Twello. Gdyby nie fakt, że bez niej nie może normalnie funkcjonować,nie tknęła by jej nawet kijem. Upiła łyk i skrzywiła się. Ohyda.
- Nie smakuje ci? - usłyszała głos i poczuła obejmujące ją od tyłu ramiona.
- Nie strasz mnie, chyba, że chcesz mieć to coś na głowie - mruknęła groźnie Lily. - Żałuję, że nie przywiozłam ze sobą ani grama porządnej kawy...
- Ale za to przywiozłaś czekoladę. Właśnie, gdzie ona jest? - Mamoru daremnie szukał słodyczy. Lily westchnęła i pokazała palcem na śpiącą Chibi Chibi.
- Gdyby nie to, że wiem, że jest córką Margarety, powiedziałabym raczej, że jej mamusią jest Nehelenia. Ta pożera słodkości tonami. - Lily przewróciła oczami.
- Usagi też. - powiedział Mamoru, po czym spojrzał w smutne oczy ukochanej.
- No tak. Niby Usagi i Margareta to ta sama osoba, ale różnią się jak ogień i woda... - westchnęła, po czym upiła kolejny łyk kawy. - Jej na prawdę nie da się pić.
- Coś na to poradzimy. - powiedział z tajemniczym uśmiechem brunet, po czym dodał: - Tak naprawdę znasz swoją siostrę. Zawsze ją znałaś. I znajdziesz rozwiązanie wszystkich problemów. Uwierz mi. - wyjął kubek z jej dłoni, po czym zamknął ją w swoich ramionach. - Kocham Cię,wiesz?
Lily w odpowiedzi się tylko uśmiechnęła.

- Co to za przystojniacy śpią na kanapie w salonie? - zapytała zaspana Berberis wchodząc do kuchni. - Czy jest tu jakaś kawa?
- Kawa jest w dzbanku. Nalej sobie. - powiedziała dziwnie zamyślona Olivia. - Zaraz... Berberis, o jakich przystojniakach mówiłaś?
- No o tych, co śpią na kanapie w salonie. - nalała sobie kawy. - Od razu lepiej. Olivia... - Zaczęła, ale jej już nie było. Pędem ruszyła do salonu, gdzie zastała trzy śpiące gwiazdy.
- No tego już za wiele. Wstawać! - powiedziała stanowczo Kakyuu. Skutek był natychmiastowy.
- Księż... niczka? - zająknął się Yaten.
- A kogo spodziewaliście się zobaczyć? - warknęła. - Jak wy wyglądacie?
- My... no tak... - plątał się Seyia.
- Księżiczka Serenity kazała nam iść do niejakiej Olivii. - powiedział Taiki, a reszta mu przytaknęła. - Nie wiedzieliśmy, że Wasza Wysokość też tu...
W tej samej chwili pojawiła się w salonie Galaxis.
- Olivio, jest może kawa? - zapytała po czym popatrzyła nieprzytomnie na resztę zgromadzenia. - A cześć... W kuchni? - rzuciła pytanie, po czym nie czekając na odpowiedź ruszyła w jej kierunku.
- Olivia to... - wyjąkał zszokowany Yaten.
- Tak. Olivia to ja. - powiedziała księżniczka. - Porozmawiamy później, jak tylko się trochę ogarniecie. - dodała, po czym zostawiła zszokowaną trójkę w salonie.
- Czy to nie była przypadkiem Galaxia? - zapytał szeptem Seyia.
- Tak, to ona. - powiedział Taiki. - Tylko co z tym zrobimy? One wydaja się być w dobrych stosunkach...
- W każdym razie musimy to obserwować. W razie czego interweniujemy... - powiedział zaniepokojony obrotem spraw Yaten. - Ciekawe, co tu jest grane?

2 komentarze:

  1. Jezu. Powiem trzy słowa: czad, czad i jeszcze raz czad! Dodaj szybko kolejny rozdział, please. ;D
    Pozdro!
    ~ Halley S.

    OdpowiedzUsuń
  2. co raz bardziej jestem ciekawa co dalej więc bardzo niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam :))) fanka 12

    OdpowiedzUsuń