Pages

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 3

Będę czekać na dzień
w którym odkryjemy wszystkie nasze uczucia.
Wiatr i niebo
będą nas delikatnie otulać.


Nie wierzyłam w to. Jakoś trudno było mi to wszystko poskładać do kupy, ale okazało się, że Tuxedo i chłopak, który wiecznie doprowadzał mnie do szału to jedna osoba. Bredził coś, że niby jesteśmy sobie przeznaczeni od zawsze i takie tam. Nie powiem, jest atrakcyjny, ale... To wszystko się dzieje za szybko. Zanim zaproponował mi herbatę czy coś w tym stylu ulotniłam się. Wiedział, że Sailor Moon i jato jedna osoba. Kiedy tak szłam do domu coś wypadło z kieszeni mojego mundurka. Był to śliczny zegarek z pozytywką.Niestety, nie działał. Postanowiłam, że mimo wszystko oddam mu go. Nie musiałam czekać długo na okazję. Wróg znowu zaatakował. Byłam sama. Chciał stanąć w mojej obronie, ale... Coś kazało mi stanąć przed nim. Poczułam, jak uderza we mnie silny strumień energii. Był tak mocny, że powalił mnie za ziemię. Pochylił się nade mną. Z oczu poleciały mi łzy. W tym samym momencie coś nas uniosło do góry. Ja miałam za sobie jakąś białą powiewną suknię, a on rycerską zbroję. Patrzyliśmy na siebie z niedowierzaniem. Między nami lśnił kryształ. Po chwili usłyszałam głośny śmiech. Światło zgasło a my... Trzymaliśmy się cały czas za ręce, mimo, że postanowiono nas rozdzielić. W końcu zamknięto nas w jakiejś ciemnej komnacie. Razem. Tylko co dalej?

Ta dziewczyna, która wiecznie się na mnie złościła... Wojowniczka o miłość i sprawiedliwość... Obrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie. Na samym końcu nieodmiennie pojawiał się obraz dziewczyny w białej sukni na balkonie. Tak, to na pewno ona.Chyba ją wystraszyłem taką otwartością, bo uciekła. Trudno. Prędzej czy później i tak porozmawiamy. Wiedziałem kim ona jest, wiedziałem kim ja jestem... Odzyskałem wspomnienia. Łączyło nas coś,czego jeszcze nie umiałem nazwać. W każdym razie była to również jakaś odmiana telepatii. Walczyła. Zjawiłem się tam w ostatniej chwili. Już miałem stanąć przed nią i przyjąć na siebie impet ataku Beryl, kiedy ona jakimś cudem stanęła przede mną. Pomyślałem, że to nie może się powtórzyć. Widziałem jej łzy, a serce mi pękało. I wtedy stał się cud. Przebudziła go. Wreszcie byłem tym, kim zawsze miałem się stać, a przede mną była ona. Moja Księżniczka. Moja Serenity. Tylko, jak zwykle, było zbyt pięknie. My zostaliśmy uwięzieni, a Srebrny Kryształ dostał się w ręce naszego wroga. Jedno mnie pocieszało. Tam, gdzie nas zamknięto byłem dla niej jedynym pocieszeniem...

Ha! To się nazywa mistrzostwo. Wiedziałam, że ta dziewczyna da się po raz drugi na coś takiego złapać. Teraz miałam i ją, i kryształ. Tylko jak go użyć? Nieważne, Metalia będzie wiedziała. Wreszcie spłacę dług. No i jest również dla mnie nagroda. Endymion. Sęk w tym, że nie da się go na razie odciągnąć od Serenity. Ale to tylko kwestia czasu...
_______________________________________
Taka mała chwila odpoczynku od Lily i spółki :) Chyba najpierw skończę to opowiadanie, a później wrócę do Srebrnej Łzy, bo same gnioty powstaną...
Miłego czytania i komentowania :)

1 komentarz:

  1. fajne takie inne opisowe :) z różnych punktów widzenia.
    Czy ja u Ciebie pisałam, że brakuje mi opisów czy u kogoś innego? Bo już nie pamiętam. Jeśli u Ciebie to teraz napiszę, że coraz lepiej ci idzie z szerszymi opisami, których często i brakuje xD

    OdpowiedzUsuń