Pages

środa, 22 stycznia 2014

Epilog(i)

Nie umiałam zdecydować, kogo umieścić w epilogu, a kogo w niespodziankach. Więc zamiast niespodzianki są trzy wersje epilogu. Kolejność przypadkowa, wszystkie traktuję na równi.
Miłego czytania :)
_________________________________________________________

Epilog (wersja 1)
Trzech młodzieńców stało obok łóżka ze śpiącą Serenity. Każdy chciał ją jako pierwszy pocałować, ale żaden nie miał odwagi. Metis dzielnie walczyła, Luna i Artemis także. Nagle panowie usłyszeli syknięcie Metis:
- No i na co czekacie?!
Lekko ich to otrzeźwiło, lecz nadal żaden nie chciał zacząć.
- Co, strach was obleciał? - zakpił Diamand.
- W żadnym wypadku, tylko... może pociągniemy losy? - grał na zwłokę Seyia.
- Już widzę, jak... - zaczął Diamand, jednak przerwał, widząc Endymiona pochylonego nad blondynką.
- Ty podstępny... - rzucił się w jego kierunku Seyia, ale było już za późno. Wargi Endymiona i Serenity połączyły się. Jej powieki drgnęły, po czym się otworzyły.
- Serenity... - wyszeptał drżącym głosem Endymion.
-Wiem, ja Ciebie też. - uśmiechnęła się blondynka, po czym zawołała: - Somo, Ego, uwalniam Was!
Wrogowie rozpłynęli się w powietrzu. Przed Serenity stała trzymając się za ręce para bliźniaczo do siebie podobnych osób. Blondwłosa kobieta w błękitno - zielonej szacie i ubrany na biało mężczyzna. Miał on złociste włosy i intensywnie niebieskie oczy.
- On wygląda zupełnie jak... - zaczęła szeptem Luna. Nie musiała kończyć, bo jego podobieństwo do Serenity było uderzające. Ego uśmiechnął się, po czym powiedział:
- Dziękuję, kochanie. Przywróciłaś nie tylko równowagę w zdolności wyborów, ale również uzdrowiłaś mnie. Bądź szczęśliwa córeczko.
Po tych słowach zarówno on i jego towarzyszka zniknęli.
- Córeczko?! Serenity, czy on... - zaczęła Luna, ale blondynka przewała jej gestem.
- To długa historia, opowiem Ci ją kiedy indziej. Teraz mam ważniejsze rzeczy do zrobienia. - patrzyła w oczy swojego wybranka.

Kilka dni później
- Macie wybór. - powiedziała Hebe do trzech młodzieńców. - Możecie zostać tutaj jako mężczyźni, mając moc żywiołów bardzo zbliżoną do poprzedniej, lub możecie odzyskać swoją prawdziwą moc.
- Prawdziwą moc? Czyli jaką? - dopytywał się Taiki.
- Moce gwiazd. Walki, Uzdrowienia i Tworzenia. Tylko... - Hebe zawahała się. Widząc jednak twarde spojrzenia panów, kontynuowała. - Tylko aby ją odzyskać musicie stać się tym, kim byliście w przeszłości. Kobietami. Wiąże się to również z opuszczeniem ziemi.
- Jeżeli o mnie chodzi to zgadzam się. - powiedział obojętnie Seyia. - Tylko gdzie niby mielibyśmy iść?
Jego towarzysze patrzyli na niego z lekkim przerażeniem. O ile w jego przypadku kwestie uczuciowe były jasne, o tyle w ich...
- Wrócicie na Kimnoku. Po uwolnieniu Somy i Ego wszystkie Gwiezdne Ziarna uwięzione w Galaktycznym Kordonie zostały uwolnione i odrodziły się. Księżniczka Kakyuu również.
To imię przywróciło im wspomnienia. Popatrzyli na siebie i jednogłośnie podjęli decyzję.

Siedzieli nad brzegiem morza. Słońce już dawno zaszło, a niebo rozświetlały miliony gwiazd.
- Myślisz, że dobrze zrobiłam? - niebieskooka blondynka zapytała swojego męża.
- Chodzi ci o Diamanda? - widząc przytaknięcie ukochanej powiedział: - Myślę, że tak. Tam też odrodziło się życie, ktoś musi zaprowadzić tam porządki.
- Tylko czy nie skończy się to tak, jak...
- Serenity, zaufaj mu. Na Nemesis rozpoczęła się nowa era. Teraz wszystko zależy tylko od niego.
- Masz rację. - powiedziała Serenity wtulając się w niego. Nagle niebo przecięły trzy spadające gwiazdy. Wiedziała kto to był. Kiedy żegnali się po południu obiecały, że jeszcze kiedyś tu wrócą. Spojrzała na twarz Endymiona, którą oświetlał księżyc. Wiedziała, że dokonała właściwego wyboru.


Epilog (wersja 2)
Stali jak zaczarowani. Dwóch z nich patrzyło na walkę Metis, trzeci na pogrążoną we śnie Serenity. Kątem oka zerknął na konkurentów. Dalej oglądali walkę z otwartymi jadaczkami. Ich strata - pomyślał, po czym po iście partyzancku przystąpił do dzieła. Jeszce chwilę przed pocałunkiem, kiedy wpatrywał się w jej zamknięte oczy i różowe usta, poczuł zawahanie. A co, jeżeli to nie jestem jej wybrankiem? Nie, ja muszę nim być... - powiedział do siebie w myślach, po czym ją pocałował. Spodziewał się jakiejś feerii barw, i fajerwerków, lecz musiał się zadowolić jedynie błękitem jej oczu i promiennym uśmiechem. Trzymała go za rękę,a w jej oczach dało się wyczytać głębokie uczucie. Pocałował ją jeszcze raz. Tak dla pewności. Nagle otoczyła ich cisza. Nie było słychać dosłownie nic. Przerwał ją dopiero szept Serenity:
- Somo, jesteś wolna...
Obok łóżka pojawiła się delikatna postać w różowej sukience. Skinęła głową i rozpłynęła się w powietrzu.
Kiedy odwrócił się, zobaczył dwóch brunetów, którzy mieli mord w oczach i szczęki na wysokości kolan.
- Tak, po... partyzancku? - zapytał Seyia.
- Ona wybrała... takiego... - nie dokończył Endymion. Sięgnął po miecz, ale uprzedziła go Metis.
- Uspokój się. To był jej wybór. Już nic nie zdziałasz...
Endymion oraz Seyia wybiegli z pokoju.

Kika lat później

Stała patrząc na pogrążoną w wojnie ziemię. To zaczęło się niedługo po jej przebudzeniu. Siła nienawiści Endymiona oraz rozgoryczenie Seyi sprawiło, że wszystkie ich demony ożyły. Nie mogła na to nic poradzić. Razem z Diamandem i wszystkimi wojowniczkami musieli uciekać. wojowniczki wróciły na swoje ojczyste planety, nie dopuszczając na rozprzestrzenienie się tej wojny. Pomógł w tym Chronos - stworzył barierę dookoła ziemi.Ona nie opadnie, dopóki wojna się nie zakończy.
Nagle poczuła znajome ciepło. Obok niej stanął jej ukochany mąż, który objął ją ramieniem i zanurzył twarz w jej złocistych włosach.
- Chciałabym tam kiedyś wrócić... - wyszeptała Serenity.
- Wrócisz, a właściwie razem wrócimy - powiedział Diamand. - Ta wojna nie będzie trwała wiecznie.Ego i Soma już się o to zatroszczą. Tymczasem może zobaczymy, co porabia nasza dwójka rozrabiaków?
Serenity uśmiechnęła się widząc rozrabiające bliźniaki - Ruby i Emeralda.
- Myślisz, że... - pokazał palcem na jej zaokrąglony brzuszek.
- No jakbyś nie wiedział - odpowiedziała z poważną miną Serenity. - Z tym, że tym razem dostanie takie imię, jakie ja jej wybiorę. - dodała z rozbrajającym uśmiechem.
Diamand uśmiechnął się pod nosem. - Akurat - wymamrotał. - Partyzantka już raz się opłaciła...


Epilog (wersja 3)

Był ostatni. Wiedział już, że wybrała właśnie jego. Ani Endymion, ani Diamand nie potrafili jej obudzić. Seyia z szerokim uśmiechem na ustach pochylił się nad Serenity. Nikt nie musiał nic dodawać. Kiedy tylko ich wargi się zetknęły...
Serenity zauważyła kątem oka postać w białej powiewnej szacie. Uwolniła ją. Soma wracała tam, gdzie jej miejsce. Tymczasem jej wybranek szeptał jej cały czas coś do ucha.
-... obiecuję ci to. Zawsze będę obok ciebie,niezależnie od sytuacji.
Serenity odpowiedziała mu promiennym uśmiechem. Spojrzała na twarze zgromadzonych w pokoju osób. Z twarzy Endymiona i Diamanda biło rozgoryczenie i poczucie porażki. W ich oczach widziała miłość, której nie mogła odwzajemnić.
- Endymion, Diamand... - zaczęła, ale oni już jej nie słuchali. Przytuliła się do Seyi. Wiedziała, że już nic nie będzie takie samo...

Jakiś czas później

Dotarli na jego rodzinną planetę. Kimnoku. Nie tak ją sobie wyobrażała. Rozejrzała się dookoła. Pustynia. Seyia objął ją ramieniem.
- Jakoś to będzie, Króliczku... - usiłował ją pocieszyć.
- No i zadowolony jesteś Kou?! - usłyszeli zdenerwowany głos Haruki. - Na pustynię nas przywiodłeś?! Czy my jesteśmy beduinami?!
- Haruka! Przecież wiesz, że nie mogliśmy tam zostać. Kiedy Endymion z Daimandem.... - głos mu się załamał.
- Tak, użyli kryształów. Z rozpaczy. - po policzku Serenity ciurkiem leciały łzy. - To moje wina. Gdybym...
- Nie możesz tak mówić, córeczko, to był tylko i wyłącznie ich wybór - przerwał jej Ego. - Oni użyli kryształów do zniszczenia. Nie można tu mówić tylko o rozpaczy, bo tak nie jest. Ktoś, kto nie może pogodzić się z porażką i krzywdzi w ten sposób innych...
- Wiem. Wojowniczki Asteroid zginęły? - zapytała.
- Poświęciły swoje życie ratując Was. Bez ich mocy nie udałoby się przenieść was tutaj.
- Czyli układ słoneczny przestał istnieć - powiedziała Setsuna.
- Nie, on tylko stracił blask. Kiedy odrodzą się Gwiezdne Ziarna wojowniczek, wtedy na nowo zagości w nim życie. Tymczasem przysyła mnie tu Chronos. Martwi się tym, że tak marnujecie czas. Kimnoku już dawno powinno być odbudowane.
- Z czego? - zapytała Haruka. - Z piachu?!
- Serenity, masz przecież Srebrny Kryształ. Nie bój się z niego skorzystać...

Dwa lata później

Na Kimnoku panowała ciepła wiosna. Serenity uśmiechała się do męża trzymającego w ramionach ich córeczki - Usagi i Kakyuu. Niedawno był tu Ego i przekazał najnowsze wieści. Układ Słoneczny odzyskuje swój dawny blask. Oczywiście pozachwycał się również wnuczkami.
Nie chciała wracać. Może kiedyś odwiedzi stare kąty. Od kilku lat tu było jej miejsce. Tu jeszcze raz stworzyli swój Nowy Początek. Miała nadzieję, że po raz ostatni.

1 komentarz:

  1. Nie muszę mówić, która wersja jest moją ulubioną, bo wiesz na pewno :P Nr 2 również mi pasuje (powiedzmy, bo znając mnie wojnę zakończyłaby córka/syn Sere i Di i domniemany syn/córka Enda, którzy by się zakochali i byłoby w końcu tak jak ma być (tak, wymyślam na poczekaniu)). Ładnie :D Trochę mi brakuje u ciebie bardziej rozbudowanej akcji i opisów, ale to ja, a ja lubię opisy nieco dłuższe, więcej przedstawionych i opisanych uczuć i emocji, ale i tak mi się podoba ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń