Muzyka tu.
Weno, gdzie jesteś?
Prośba o komentarze!
___________________________
Stała na moście. Utkwiła wzrok w nurcie przepływającej rzeki. Po chwili ze zdziwieniem spostrzegła wpadające do niej krople wody. Podniosła głowę. Z konsternacją stwierdziła, że te krople to jej łzy. Szybko je otarła. Ostatnio zdarzało się jej to coraz częściej. Wspominała wesele Usagi. Było pięknie. Miłość i szczęście czuło się każdą komórką ciała. Z tym, że jej to przypominało coś innego. Samotność. Niczym nie dającą się zapełnić pustkę...
Usiadła na ławce i ukryła twarz w dłoniach. W tej chwili było jej już wszystko jedno. Pozwoliła łzom płynąć. Po chwili poczuła obok czyjąś obecność. Uczucie było jednocześnie tak bardzo znajome, jak nierealne. Poderwała głowę. Obok siebie ujrzała dobrze znajomą parę oczu. Tą samą parę, którą pożegnała ze łzami w oczach i bezsilnym szlochem kilka lat temu. Pomyślała, że to niemożliwe. Jednak on był realny...
Szukała skupienia. Może to jej pozwoli dojść do ładu z uczuciami. Po ślubie Usagi była w totalnej rozsypce. Cieszyła się jej szczęściem, jednak było coś, co ciągle budziło jej zazdrość. Usagi miała kogoś, kto przy niej będzie zawsze. Ona nie mogła się czymś takim poszczycić. Skutkiem tego był zniszczony papier do kaligrafii i wszechogarniająca frustracja. I wściekłość...
Powiedziała sobie, że tym razem się uda. Kiedyś w końcu musi się przełamać. Starała się wyłączyć myśli i skupić tylko na ogniu. Już jej się prawie udało, kiedy znów coś ją rozproszyło. Jakby tchnienie wiatru, dawny szept... Otworzyła oczy. Tuż przed nią stało lustro. Spojrzała w nie i zobaczyła człowieka, którego nawet nie spodziewała się zobaczyć. Zanim upewniła się, że on jest realny, ogień pokazał jej przyszłość...
Wesele było wspaniałe. Jedzenie pyszne, a bukiety przepiękne. Przynajmniej tak mówili. Jednak ona sama nie była o tym przekonana. Ślub Usagi znów strącił ją w otchłań samotności i niespełnionych marzeń. Wszystkiemu, co robiła brakowało nie tylko jej uczucia, ale także duszy. Stale chodziła zamyślona. Chciała kogoś pokochać, ale do żadnego mężczyzny nie potrafiła poczuć "tego czegoś". Zawsze wycofywała się w ostatnim momencie...
Róże. Codziennie od kilku dni je znajdowała w swoim pobliżu. Pachniały bosko. Zawsze były w jednym kolorze. Herbacianym. Przypominały jej coś z odległej przeszłości. Jakieś słowa, zapewnienia... Któregoś dnia zauważyła człowieka, który jej je podrzucał. Już chciała go zawołać, kiedy nagle się odwrócił. Spojrzała mu w oczy, a wtedy świat zawirował. Wydawało się jej, że widzi ducha, tymczasem namacalnie przekonała się o jego realności...
Miłość.Tak łatwo mogła ją pomylić z czymkolwiek innym. Jak choćby z zauroczeniem czy wdzięcznością. Wszystko to przerobiła. Każdy związek kończył się tym samym. Bolesnym rozczarowaniem. Czasami wydawało się jej, że wisi nad nią jakaś klątwa, która sprawia, że ona, wojowniczka miłości, sama jej nie może doświadczyć. Ostatnimi czasy nachodziły ją zgoła inne myśli...
Przeznaczenie. Mówią, że od niego nie ma ucieczki. Żadnej ucieczki. Ciągle miała wrażenie, że jakaś część niej samej jest gdzieś indziej. Urywki niejasnych wspomnień przynosiły ciepłe uczucia, jakieś czułe ramiona i ciche obietnice. Jej wewnętrzny radar z kolei podpowiadał, że odpowiedź na te pytania jest dużo bliżej, niż się jej wydaje. I w końcu całkiem przypadkiem napotkała na ulicy to stalowe spojrzenie. Zanim do niego podbiegła i wpadła szczęśliwa w jego ramiona zadała sobie tylko jedno pytanie: Czy to prawda?
Ładnie opisane spotkania :) Miło i w ogóle, jak zwykle świetnie ^^ Ciekawe co też ogień pokazał Rei?
OdpowiedzUsuńI skąd ja znam ten brak weny...
Komentarz lichy bo humoru brak i weny....
pięknie opisane ponowne spotkania wojowniczek z ich ukochanymi :) czekam na więcej pozdrawiam i życzę powrotu weny bo chyba ci jej ostatnio brakuje :) fanka 12
OdpowiedzUsuńAch ta miłość... :) a Ty ją tak pięknie opisujesz, niezależnie od bohaterów
OdpowiedzUsuńWeno przyjdź do Iki niech dalej tworzy nam te cudeńka!
Pozdrawiam cieplutko Marta :)