Bałam się. Byłam sama w wielkim mieście. Nie znałam tu nikogo, ani nikt mnie. Tak mi się wtedy wydawało. Nie wiedziałam, co mnie czeka. Budynek szkoły był ogromny. Właściwie były to trzy budynki. Szkoła Mugen. Właściwie zespół szkół, bo mieściły się tam wszystkie poziomy nauczania. Od przedszkola do szkoły wyższej. W sumie tylko kolory kokard czy krawatów umożliwiały odróżnienie uczniów. Z moim tobołkiem w ręce i w starym mundurku wyglądałam tam dziwnie. Każdy, kto mnie mijał, zwracał na mnie uwagę. Ja zaś starałam się tam nie zabłądzić, szukając sekretariatu...
Kiedy w końcu trafiłam do klasy, zauważyłam, że pewien chłopak niemal bezczelnie mi się przygląda. Drażniło mnie to. Blondyn skutecznie mnie dekoncentrował. Starałam się nie zwracać na to uwagi, ale... Było w nim coś boleśnie znajomego. Zupełnie jakbym go znała od lat. Jakby był mi bardzo bliski... Widziałam w jego oczach, że czuje tak samo. Przyciąganie było bardzo silne...
Wiedziałam, że nie mogę z tym walczyć. Zakochałam się. Alex Haruka, bo tak się chłopak nazywał, był młodym kierowcą wyścigowym. Przychodził do mnie niezapowiedziany, zawsze pachnący wiatrem, zawsze uśmiechnięty. Kochałam to. Było mi tak dobrze, że chyba nie mogło być lepiej. Żyłam jak we śnie. Wspólne wyprawy, romantyczne kolacje, pocałunki... Powoli zaczęłam snuć marzenia o przyszłości. On, ja, nasze dzieci, dom... Tak. Z naszych niekończących się rozmów wiedziałam, że on też jest sierotą. Podobnie jak ja nie pamiętał prawie niczego ze swojego dzieciństwa. Jedynie to, że wychowywał się w Europie. Później z jakiegoś powodu odesłali go do Japonii...
Znów grałam. Tym razem wesołe utwory. Znów się śmiałam. Moje obrazy nie były już tak bardzo przygnębiające. Wspólnie z Alexem szukaliśmy śladów naszych rodzin. Bezskutecznie. Zupełnie jakby nigdy nie istniały, a my... Ja z wody, a on z powietrza. Wtedy jeszcze nie rozumiałam tego. Nie zastanawiało mnie to. Zrozumiałam dopiero dużo później. Każde z nas miało też swoje skarby. Miecz Alexa był przepiękny. Miał inskrypcję, której jednak żadne z nas nie mogło odczytać. Podobnie jak moje lustro, w którym znów widziałam te same obrazy...
Niczym niezmącone szczęście trwało. Zamieszkaliśmy razem. Nikomu to nie przeszkadzało. Tylko jakoś nie mogłam się przełamać i nadać naszemu związkowi bardziej intymnego charakteru. Coś mnie hamowało. Alex mnie nie poganiał, ale widziałam w jego oczach zniecierpliwienie. Ja tymczasem nie mogłam, po prostu nie mogłam... I kiedy pojawiła się ona, wiedziałam już, że był ku temu powód. Bardzo ważny powód...
Genialnie przedstawione ;) Naprawdę:D Już nie mogę doczekać się dalszych wspomnień.
OdpowiedzUsuńA co do długości mojego rozdziału to Ci odpisałam już tam ;)