Pages

wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 44

U mnie z kolejnością Trzech Gwiazd jest trochę inaczej. W kolejności: Yaten, Taiki i Seyia. Nie miejcie mi tego za złe, po prostu jakoś tak mi tu ta kolejność przypasowała.

Cierpię na spadek weny twórczej, ale co ciekawe dotyczy to tylko moich "tasiemców"... Na jednorazówki mam natchnienie, choć widzę, że odsetek czytających je jest niski... Ale, ale.. Może czas napisać jakąś tutaj? Co myślicie?

Mam nadzieję, że mogę Wam życzyć miłej lektury przy niniejszym niedookreślonym tworze... :)
________________________________________________

Kiedy drzwi się uchyliły i ją zobaczyła, zaniemówiła. Była tak podobna do Usagi, do tej, która dała im szansę na nowe, lepsze życie. Nie poznała jej. Nic dziwnego, nigdy dotąd się nie spotkały. W oczach Lily wyczytała sympatię, ale również niepewność. Kątem oka zauważyła Mamoru. Nie były więc same, a on ją na pewno pozna. Podeszła do drzwi i cichutko zapytała:
- Czy...Czy ty jesteś Serenity?
Oczy blondynki rozszerzyły się do niebotycznych rozmiarów. Milcząc otworzyła szerzej drzwi i wpuścił ją do środka. O nic nie pytała, ale Petz wiedziała, że prędzej czy później to zrobi. W tej samej chwili dostrzegł ją Mamoru. Ten z kolei od razu ją poznał i zapytał:
- Petz? Co Cię tutaj sprowadza?
Poczuła się zobligowana udzielić im wyjaśnień. Usiadła naprzeciwko nich i zaczęła mówić.
- Zapewne mnie nie znasz, Lily. Nie miałaś okazji mnie spotkać, w końcu nigdy nie byłaś na Nemesis... Jestem najstarszą z sióstr Ayakashi, przybraną siostrą Diamanda, Saphira, Rubeusa i Emeraude. Jeszcze raz podkreślam - przybraną, co skrzętnie wykorzystał Saphir. Do niedawna byłam w nim beznadziejnie zakochana, ale on zniszczył to uczucie. Podeptał je, zabił... Cóż, nie przyszłam tu użalać się nad sobą, ale żeby przekazać Ci pewne rzeczy. - wyjęła z torebki kluczyk, pierścionek i pozytywkę.
- Skąd je masz?! - krzyknęła Lily delikatnie biorąc w ręce pierścionek.
- Zabrałam je od Saphira. Wykorzystał on kluczyk, żeby się zemścić. Podróżował do przeszłości i wykradał przedmioty należące do wojowniczek oraz Twoje i Margarety. Nie wiem dokładnie, co zamierza, ale mam nadzieję, że przynajmniej w części pokrzyżuje mu to szyki. Proszę, nie mów nikomu, nawet moim siostrom, że tu byłam. Muszę zniknąć, ukryć się gdzieś i przeczekać... - odwróciła się w kierunku wyjścia. Już miała nacisnąć klamkę, kiedy zatrzymała ją Lily.
- Masz gdzie się ukryć? - Petz przecząco machnęła głową. - Przeniosę Cię w bezpieczne miejsce. Musisz nauczyć się tylko kilku słów... - uśmiechnęła się i wręczyła jej jakąś małą książeczkę. - Powodzenia - szepnęła, po czym Petz rozpłynęła się w powietrzu.
- Dokąd ją wysłałaś? - zapytał Mamoru, obejmując jej ramiona.
- Do Holandii... - szepnęła, a w jej głosie brzmiała tęsknota. W dłoni trzymała pierścionek. Pomiędzy dwoma kamieniami skrzył się odłamek Złotego Kryształu. Wiedziała, co to oznacza. W ten sposób mogła się dostać do Elisionu..

Usagi była załamana. Nie wiedziała dokąd ma pójść, nie wiedziała z kim ma teraz pogadać... Wiedziała, że zawsze może liczyć na Ikuko oraz na Lily. Jednak chciała tak po prostu pogadać z kimś, kto może mieć świeższy obraz sprawy. Z kimś, kto zawsze mógł spojrzeć na to chłodnym okiem... Czuła, że drogi jej oraz Ami, Rei, Mako i Minako się jakoś rozeszły. Mimo swoich usilnych prób, które najczęściej były zbyt rozpaczliwe i emocjonalne, aby móc się powieść, traciła je. Tęskniła do beztroski i zaufania, które jej towarzyszyły wtedy, kiedy były razem. Teraz, po odkryciu tajemnic przeszłości wszystko się sypało. Na domiar złego czuła, że sama traci tą spontaniczną radość, która kiedyś była jej znakiem rozpoznawczym. W końcu trafiła do domu. Spojrzała w górę, dokładnie tam, gdzie było okno jej pokoju. Zasłonięte. Od wielu dni towarzyszyła jej ciemność i nie miała pomysłu, jak ma ją rozświetlić. Otworzyła drzwi. Wewnątrz panowała cisza. Zupełnie jakby ktoś sprawił, że jej zazwyczaj głośna rodzinka nagle przestała istnieć. Zdjęła buty i poszła do salonu, który, jak nigdy był zamknięty. Niewiele myśląc otworzyła drzwi. Po chwili przecierała oczy ze zdumienia. Były wszystkie. Przygotowały dla niej przyjęcie - niespodziankę, zupełnie bez okazji. Po policzkach spływały jej łzy. Zdołała wykrztusić tylko:
- Dziewczyny...
Po chwili utonęła w ich objęciach. Jednak nie sprawdziły się jej czarne myśli. Były tu dla niej. Nie zapomniały o niej. Ich przyjaźń była tak mocna, że chyba nic nie było w stanie jej zniszczyć. Nadzieja, której promyk wydawał się przygasać, rozbłysła w niej z całą swoją mocą.

Seyia czuł, że Usagi już wie. Nie wiedział teraz tylko, jak ma się zachować... Postanowił dać jej czas. Jeżeli Yaten miał rację, to ich życie może zmienić się nieodwracalnie. O ile Lily miała Mamoru, o tyle Króliczek... Siadł przy perkusji i zaczął wściekle uderzać w bębny. Na szczęście mieszkanie było wygłuszone. Jednak czujne oczy jego starszych braci dostrzegły jego rozpacz i frustrację. Żaden nie był gotowy na zmierzenie się z przeszłością. Jeszcze nie teraz. Wiedzieli, że ta chwila nadejdzie szybciej, niż im się wydaje. Wiedzieli, że nie mogą odwlekać tego, co nieuniknione... Seyia bardzo chciał być blisko Usagi w każdej chwili, ale bał się. Bał się spojrzeć w jej oczy. Bał się tego, co może tam zobaczyć... W końcu Taiki odebrał mu pałeczki. Patrzył mu w oczy, przekazując to wszystko, czego bał mu się powiedzieć. Zanim wyszedł szepnął tylko:
- Odwagi, braciszku. Nie doceniasz tej, którą kochasz...

3 komentarze:

  1. no to już wiemy że Olivi chodzi o Taikiego :) a jednak dziewczyny nie zapomniały o więzi przyjaźni jaką stworzyły przez okres znajomości i wspólnej walki :) no i jestem bardzo ciekawa co zrobi Seyia ? czekam na więcej i pozdrawiam fanka 12 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. już się bałam, że będę ci marudzić na temat Usagi i dziewczyn, ale wybroniłaś się :P
    to jestem ciekawa podróży do Elisionu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale nie jest ten rozdział taki zły, zawsze można stworzyć coś ciekawego, nawet jak nie ma się pomysłu na opowiadanie (wiem to z autopsji). Zawsze podobała mi się przyjaźń dziewczyn w SM, wielka szkoda, że w życiu tak już nie ma (sama już nie raz się przejechałam).

    OdpowiedzUsuń