Rei zerwała się z miejsca. Przez otwarte okno rzuciła tylko szybkie "wychodzę" w kierunku Yuuichiro, po czym pobiegła. cel miała jeden. Musiała za wszelką cenę porozmawiać z Lily.
Berberis weszła do kuchni w tym samym momencie, w którym Nehi pożerała którąś z kolei łyżeczkę cukru. Skrzywiła się, po czym nalała sobie kawy. Dla odmiany gorzkiej. Jej kuzynka była czymś podniecona i podekscytowana. Berberis spojrzała na przedmiot trzymany w je dłoni: stary zeszyt, w którym zapisywały z Millis swoje przepisy na wypieki.
- Ty, słodziutka, skąd masz ten zeszyt? - zapytała bezceremonialnie Nehi. Ta tylko się lekko uśmiechnęła.
- Wiesz, Mako go miała. Jakimś cudem przybył razem z nią. Prosiła, abym w miarę możliwości nauczyła się choć kilku przepisów. Ona nawet nie podejrzewa, kim jestem... - dodała szeptem.
Berberis zrobiło się głupio. Nie powinna puszczać Nehi samej. Brunetka każdą porażkę bardzo głęboko przeżywała. Kiedy tak myślała nie zauważyła, jak Nehi wyszła z domu. Usłyszała tylko trzaśnięcie drzwi. Niewiele myśląc pognała za nią. Odnalazła tą kafejkę, w której się zatrudniła. Wzrokiem odnalazła też Mako. Rzeczywiście, Nehi miała rację. Nie poznała jej. Widać pamięć wojowniczki Jowisza nadal była uśpiona. Już miała odejść, kiedy jej wzrok napotkał przewrócony kosz z kwiatami. Nie mogła tak po prostu odejść stamtąd. Podbiegła i go podniosła. Niestety, część kwiatów w misternym bukiecie była zniszczona. Dla niej jednak to było wyzwanie i przyjemność. Pastelowe kolory ożywiały liście berberysów. Uśmiechnęła się. Po kilku przeróbkach bukiet był niemal identyczny, jak tamten wcześniejszy. Już miała się podnieść i odejść, kiedy za sobą usłyszała ciche klaskanie. Odwróciła się. Z tej pozycji widziała tylko nogi i kawałek spódnicy. Domyślała się jednak, że przed nią stoi Mako. Spuściła głowę i się wyprostowała. Kiedy podniosła głowę zobaczyła jej oczy. Dokładnie naprzeciw swoich. Z początkowego stanu podziwu szybko zmienił się ich wyraz w szok, niedowierzanie, a w końcu w rozpoznanie.
- Berberis? Czy ja nie śnię? - zapytała cicho.
- Nie śnisz. - Berberis uśmiechnęła się do niej ciepło. - Pamiętasz?
- Tak, teraz pamiętam... - spojrzała w kierunku okna od piekarenki, w której uwijała się jak w ukropie Nehi. - Czy to jest Nehelenia?
- No... Tak. Jesteśmy tu wszystkie. Z Dafne włącznie.
- Tak mi was brakowało. Zawsze. Mimo, że Was nie pamiętałam, to jednak zawsze za Wami tęskniłam.
Nic więcej nie powiedziała, bo utonęła w objęciach Berberis. Nehi przypatrywała im się ze zdumieniem. Po chwili zrozumiała. Chciała do nich dołączyć, ale minutnik obwieścił jej bezlitośnie, że jak nie wyjmie muffinek z pieca, to goście, który właśnie weszli, nie będą mieli wielkiego wyboru ciastek. A właściwie żadnego wyboru...
Seyia siedział w mieszkaniu. Odkąd wiedział, że jego bracia uniknęli jakiejś wielkiej kary był spokojny. Usagi wróciła do domu, on zresztą też. Potrzebował chwili samotności. Pomyślał o klątwie. Tak, spotkała ich zasłużona kara. Jego chyba największa. W końcu to on najpierw rozkochał w sobie jedną z księżniczek Księżyca, a później ją zhańbił i upokorzył. Czuł się paskudnie, zwłaszcza, że ona ani nie pamiętała tego zdarzenia, ani nic ze swojej przeszłości. Wtedy nic go nie obchodziło to, że kogoś krzywdzi. Istotne było to, że kolejną zaliczył. W sumie mógł tylko dziękować, za to, że jeszcze żyje... Jego bracia zresztą też. Po tym jak Taiki obszedł się z Olivią, a Yaten z... Nie, nie chciał już o tym myśleć. Nie chciał do tego wracać. Jednak czuł przez skórę, że jeszcze nie jeden raz będzie musiał przez to przechodzić...
Chciała ją wziąć w krzyżowy ogień pytań. Chciała z niej wydusić wszystko. Chciała... W pewnym momencie sama już nie wiedziała, czego właściwie chce. Stanęła przed drzwiami z uniesioną dłonią. Chciała zapukać, ale nie mogła się do tego przekonać. Intuicja podpowiadała jej, że po tym spotkaniu już nic nie będzie takie samo. W końcu zebrała się na odwagę. Zapukała. Po drugiej stronie było cicho. Już miała się odwrócić i pójść w swoją stronę, kiedy zza drzwi ujrzała kawałek błękitnego oka i blond włosy. Powoli podeszła do nich. Z zaciekawieniem i niejaką fascynacją patrzyła w ten skrawek błękitu. W końcu drzwi otworzyły się na oścież. Błękit jej oczu przeniknął ją na wskroś budząc uśpione wspomnienia. Otworzyła usta. Ona żyła i żyje. Jak mogła się tak bardzo pomylić... Tego Serenity jej nie daruje... Jednak kiedy znów na nią popatrzyła i zobaczyła jej szeroki uśmiech od razu wiedziała. Właśnie tak musiała wtedy postąpić.Wpadła prosto w jej objęcia. Nic nie mówiła. Poczuła ten sam zapach róż, co przy ogniu. Usłyszała też to samo słowo, tylko teraz wypowiedziane przez Lily:
- Ignis...
Saphir patrzył na swoją kolekcję z satysfakcją. Kolejne dwie odzyskały wspomnienia. Już niedługo przypuści na nie atak. Taki, że się nie pozbierają. Tylko jedno burzyło na razie tą radosną koncepcję. Margareta. Ciągle się zastanawiał, dlaczego tylko ona jeszcze nie odzyskała wspomnień... Kto jest kluczem do jej pamięci? Dopóki nie odkryje tego nie mógł rozpocząć tego, do czego się szykował przez całe swoje życie...
tak się zastanawiam czyżby to miała być Usa którą w przeszłości skrzywdził Seyia ?????? no i kto jest kluczem do odzyskania wspomnień przez Usę ? czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam :))) fanka 12
OdpowiedzUsuńnie mam weny na komentarz, bo PIT mnie pokonał (w końcu pierwszy w życiu) i nie jestem pewna czy wszystko dobrze wpisałam... No i muszę go zanieść do rozliczenia jednak... PITy są zueeeeee.... bleh...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :D Podoba mi się przeszłość braci ];-> bardzo. I jestem ciekawa wszystkich wyjaśnień na wszystkie tajemnice i pytania :D