Pages

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 22

Wróciły. Wszystkie wybrały. Zostały przy misji, która została im powierzona. Nie chcąc wzbudzać sensacji szybko rozeszły się w swoje strony...

Usagi chciała pogadać z Lily, ale ta nie patrząc na nikogo ruszyła biegiem do domu. Cóż, może później pogadają. Tymczasem postanowiła pospacerować po parku i przemyśleć to, co się do tej pory wydarzyło. Właśnie miała usiąść na ławce, kiedy zauważyła Chibi Chibi radośnie bawiącą się z jakimś mężczyzną. Kiedy podeszła bliżej odkryła, że jest nim ten sam, który ją od kilku dni obserwował. Patrzyła na nich przez chwilę. Miała wrażenie, że ta dwójka zna się doskonale. Zamyśliła się. Jej zadumę przerwała Chibi Chibi, która ciągnęła ją w stronę bruneta. Patrzyła na jego twarz i miała wrażenie, że się skądś znali. Nie zdążyła nic powiedzieć, kiedy mała podbiegła do niego i najzwyczajniej w świecie objęła go. Ich spojrzenia przecięły się. Nie mogła w to uwierzyć.
- Króliczku... - usłyszała przezwisko, do którego prawo miał tylko Seyia. Jej oczy rozszerzyły się do niebotycznych rozmiarów - Króliczku...
- Seyia? Ale jak to... - podeszła do niego i zaczęła lustrować jego twarz porównując z tamtym chłopakiem, którego znała. - Zmieniłeś się...
Nie odpowiedział jej, bo w tym samym czasie Chibi Chibi postanowiła przyspieszyć obrót spraw. Złapała oboje za ręce i powiedziała:
- Chibi. Mama. Tatuś. - po czym uśmiechnęła się niewinnie. Seyia miał minę mówiącą "wiedziałem o wszystkim". Usagi natomiast wyglądała jakby coś spadło na jej głowę. Była w szoku. Popatrzyła jeszcze raz na dwójkę naprzeciw niej, po czym wstała i pobiegła przed siebie.

Berberis szła szybkim krokiem. Właśnie miała wchodzić do mieszkania, kiedy na jej drodze stanęło czterech skądinąd znanych jej mężczyzn. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. W milczeniu otworzyła drzwi, i wpuściła ich do środka. Od razu przeszli do salonu, ponieważ w kuchni siedziały Nehi i Olivia. Zamknęła drzwi. Popatrzyła na twarze mężczyzn, po czym zapytała:
- Co wy tu robicie? I właściwie jakim cudem się tu znaleźliście?
- Beryl. Jesteśmy tu dla księcia. - powiedział Jadeite.
- Chcemy również odzyskać względy Ignis, Dei, Millis i Aquais. - dodał szeptem Kunzite.
Widziała w ich twarzach wyraz cierpienia. Doskonale zdawali sobie sprawę, że zawiedli.
- Po pierwsze: jestem Berberis i tak macie się do mnie zwracać. Po drugie: czasy się zmieniły. Oczywiście mogę was skontaktować i z księciem, i z księżniczką, ale wasza służba już nie będzie polegała na machaniu szabelką. Po trzecie: dziewczyny mają swoje życie. Mogę wam je pokazać, a nawet przedstawić, ale na waszym miejscu nie robiłabym sobie żadnych nadziei. No i po czwarte: musicie znaleźć sobie pracę, mieszkanie i ubierać się jak normalni ludzie.
Mężczyźni byli zaskoczeni wiadomościami. Jeszcze bardziej zaskoczyło ich to, że podeszła do każdego z nich i wręczyła im koszulkę i parę spodni. Kiedy posłusznie się przebrali skonfiskowała ich mundury.
- Teraz wyglądacie jak ludzie. Resztę zostawiam wam. - Berberis kulturalnie odstawiła ich za drzwi. Poszła do salonu i wyjrzała przez okno. Panowie stali na chodniku i rzucali monetą, w którą stronę mają pójść. Spojrzała na paradne mundury i westchnęła. Nie ułatwiała im tego, ale ona sama nie miała łatwo. Włożyła je do szafy. Może jeszcze kiedyś im się przydadzą. Zamknęła oczy i w tym samym momencie przypomniała sobie, że oni nie znają imion swoich ukochanych. Teraźniejszych imion.
- Cholerka, chyba ostro namieszałam... - rzuciła się do okna w nadziei, że jeszcze nie odeszli, ale było już za późno...

Lily weszła do domu. Z zaskoczeniem zauważyła obecność Mamoru oraz kawy. Uśmiechnęła się. Mniej do śmiechu zrobiło się jej,kiedy zauważyła leżące na blacie zdjęcie. Wzięła je i jeszcze raz je obejrzała. Ona, Dafne, Margareta, Astrid, Ingrid, Chibi Chibi, Malena, Mark, Rosalie i... Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Marina. Mogłaby przysiąc, że ta mała miała jeszcze kilka godzin temu na twarzy marsa. Teraz miała uśmiech swojego ojca. Lily już nie miała żadnych wątpliwości, czyją jest córką. Uśmiechnęła się radośnie i popatrzyła na ojca swoich dzieci. Spał w niewygodnej pozycji na krześle. Na tyle głęboko, że kiedy go holowała na kanapę, nawet się nie przebudził. Lily wzięła koc i usadowiła się obok niego. Zanim się przytuliła zauważyła kopertę z jej imieniem leżącą na stoliku. Postanowiła jednak, że zajmie się nią później. Teraz mocno wtuliła się w Mamoru i przykryła ich kocem. Zanim zasnęła pocałowała go delikatnie i szeptem powiedziała:
- Kocham Cię. Nawet mocniej niż przed wiekami...

3 komentarze:

  1. Miodzio!!!!! Extra rozdzialik. Czekam na kolejne ;D.

    Pozdro!
    ~ Halley S.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja również czekam na ciąg dalszy a co do wczorajszego prologu to bardzo mnie zaciekawił :) więc również z chęcią poczekam na to opko :) fanka12

    OdpowiedzUsuń
  3. Co mogo powiedziec? Super rozdzial! Marta:)

    OdpowiedzUsuń