Przepraszam za milczenie, ale poprzedni tydzień był, jak to ująć, dość intensywny. Mam nadzieję, że się nie gniewacie oraz, że będę miała więcej czasu na pisanie, bo pomysłów mi nie brakuje ;)
Tymczasem zapraszam na kolejny rozdział :)
________________________
Strata. To uczucie było mi doskonale znane. Zwłaszcza strata osoby, którą się kocha ponad życie. Chciałam ja przed tym ustrzec, ale... Wiedziałam jedno. Ona nie zrobi tego,co zrobiłam ja. Ona widziała swoją przyszłość i będzie o nią walczyć. Widziałam, że postawiła wszystko na jedną kartę. Albo się uda, albo wszyscy zginą. Chaos zatriumfuje. Tego nie chciałam. Zresztą nie tylko ja...
Była sama. Nic nie pamiętała. Woda z rzeki zapomnienia zrobiła swoje. Dziwnie się z tym czuła. Ciągle słyszała jakieś głosy.W głowie pojawiały się jakieś niejasne obrazy. Koty. Wiedziała, że je zna. Nie wiedziała tylko skąd. Dopiero ich zniknięcie uświadomiło jej prawdę. Zresztą nie tylko jej. Również wojowniczkom, których nigdy wcześniej nie widziała. Ta prawda oraz żal pozwoliło również odkryć jej jeszcze jedno. Nawet w najgorszych chwilach mogła liczyć na pomoc tej, która teoretycznie jeszcze nie istniała...
Znów się pojawiła. Tym razem dojrzalsza. Moja wnuczka. Zaryzykowała wszystko żeby tylko jej pomóc. Serenity choć przez chwilę znów się uśmiechała. Jednak straty były ogromne. Widziałam, że chwyta się choćby najmniejszych skrawków nadziei. Tyle, że teraz czekała ją najtrudniejsza walka, do jakiej nikt nie jest przygotowany. Tą walkę musiała stoczyć sama. Ze łzami w oczach obserwowałam jej przebieg. Najpierw niedowierzanie, później zwątpienie i zrezygnowanie. Jednak na koniec pojawiło się coś jeszcze. Determinacja...
Biegła za nimi ile tylko miała sił w nogach. To nie mogło się tak skończyć. Ona nie mogła jej odebrać ukochanego. Czuła, że Chibiusa biegnie za nimi. Chciała jej tego oszczędzić. ale wiedziała, że jej córka i tak by jej nie posłuchała. Ona sama walczyła ze łzami. Widziała cyniczny uśmiech Galaxii. Zdawała sobie sprawę, że Mamoru to teraz kukła sterowana przez nią. Jednak jego pocałunek na jej dłoni... Chciała sprawić żeby choć na chwilę wrócił do niej. Jednak stało się coś, co nie powinno się było wydarzyć...
Miałam ochotę krzyczeć. Ona na to nie zasługiwała. Nie po raz drugi, nie w taki sposób... Łzy przesłaniały mi widok. Chciałam tam być, pomóc jej, wesprzeć. Niestety, musiałam być w tym miejscu, gdzie dano mi tą pokutę. Widziałam jej łzy i minę Galaxii, do której w końcu coś dotarło. Rzuciła się w ślad za Mamoru. W tym samym momencie jednak wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Moja córka uratowała ją. To było dla mnie nie do pojęcia. Popatrzyłam zaskoczona na Adama. W jego oczach wyczytałam, że on sam zrobiłby dokładnie to samo, co jego córka. Uśmiechnęłam się. Galaxia też musiała odpokutować wszystko. Przed tym, jak rozpłynęła się w powietrzu powiedziała Serenity prawdę. To my doprowadziliśmy do tego wszystkiego. To była wina wszystkich naszych gwiezdnych ziaren. I był tylko jeden sposób na przywrócenie ładu...
Już to pisałam, ale napiszę po raz kolejny - podoba mi się punkt widzenia Seleny, super oddane emocje za każdym razem i miło przeczytać coś co się zna z innej perspektywy ^^
OdpowiedzUsuńA moje milczenie to wynik braku weny do pisania komentarzy i trochę lenistwa xD A za jakiś rozdział do siebie gdzieś mam zamiar zabrać się dziś i mam nadzieję, że się uda ^^"
Vanja89
kolejny bardzo ciekawy i pełen emocji rozdział :) patrząc na wrogów to czyżbyś pomału zbliżała się do końca tego opka ??? pozdrawiam fanka 12 :)
OdpowiedzUsuń