Pages

sobota, 25 października 2014

Rozdział 27

Fanka, jeżeli taki jest Twój wybór, to ja się dostosuję ;)
_____________________

Czuła, że sytuacja ulega pogorszeniu. Miała jakieś niejasne przeczucie, że podczas jej nieobecności wydarzyło się coś, co zaważy na ich losie. To właśnie sprawiło, że się nagle obudziła. Popatrzyła na śpiącego obok męża. Bezszelestnie wstała i ubrała się. Musiała wyjaśnić to przeczucie. Kątem oka zauważyła jakiś ruch w lesie. Po chwili zobaczyła Królową. Oniemiała przyglądała się, jak przedziera się przez ostatnie chaszcze i biegnie wprost do niej.
- Serenity... Musisz wracać.
Zanim Usagi zdążyła cokolwiek powiedzieć, Królowa chwyciła jej dłoń  i pociągnęła za sobą. Po chwili truchtu zdyszana musiała przystanąć.
- Ja.. ja nie mogę... tak szybko... - wydyszała blondynka.
Królowa jak gdyby ocknęła się z zamyślenia.
- Tak oczywiście. zapomniałam przecież, że ty... - wskazała na jej brzuch. - Jednak ojciec tego dziecka jest teraz w poważnym niebezpieczeństwie...
Usagi popatrzyła uważnie na Królową. Po chwili wymamrotała:
- Endymion? W niebezpieczeństwie?
Oczy Królowej przybrały rozmiary spodków od herbaty.
- Jaki Endymion? Przecież to dziecko Diamanda!
Usagi nerwowo chwytała i wypuszczała powietrze. Zamknęła oczy. Czuła na sobie wzrok dwóch osób. Po chwili poczuła jak ciepłe ramiona zaciskają się na niej w ochronnym uścisku.
- Wasza Wysokość... Chyba musimy porozmawiać. I to poważnie... - to mówiąc Endymion skierował je obie w stronę ich przytulnego domku.

Nie mylił się. To źródło mocy było wprost niewyczerpane. Kto by pomyślał, że tak łatwo mu pójdzie. Już przesłał część tej mocy na Nemesis. Jeżeli mu się poszczęści i Serenity wróci tu ze srebrnym kryształem... Cóż, udowodnił już, że aktorem jest znakomitym. Wystarczy jeszcze trochę manipulacji, trochę szczęścia, żeby pozbyć się Endymiona i Luny, no i wtedy... Jego śmiech złowieszczo rozległ się w komnatach księżycowego pałacu...

Wróciły. Zamiast znajomego gwaru otoczyła je cisza. Obie wyczuwały wrogą energię. Postanowiły niezwłocznie udać się do kaplicy. Jeszcze zanim do niej doszły, zauważyły jakąś siłę destrukcji. Postanowiły przyjrzeć się wszystkiemu z boku. Widok, który ujrzały bardzo je zaskoczył. Dotąd Lśniąca srebrnym światłem wieża była już do połowy czarna. Naprzeciw niej stał Diamand. W jego oczach było coś takiego, co sprawiło, że postanowiły uciekać. Z wyrzutami sumienia opuściły pałac. Na dziedzińcu znalazły jeszcze wykończone Merkury i Jowisz, Postanowiły teleportować się wraz z nimi na ziemię. Wiedziały, że same nie dadzą rady go pokonać i obronić księżniczki i królowej...


2 komentarze:

  1. dla odmiany postanowiłam taki obrazek podesłać :) zwłaszcza że Yaten z Luną tak słodko wyglądają :) i mam nadzieję że nie przesadziłam :) a co do rozdziału to super a mój Di jak zwykle szaleje szkoda tylko że nic mu z tej jego intrygi nic nie wyjdzie :( czekam na więcej i pozdrawiam :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
  2. Za krótko... Czuję jakiś niedosyt i czegoś mi tu brakło.... Za krótko i za szybko ^^

    OdpowiedzUsuń